Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Nauka

Powodzie, susze, kataklizmy. Mamy je na własne życzenie i tak już będzie zawsze

Po zerwaniu tamy w Stroniu Śląskim woda zalała miasto, dokonując ogromnych zniszczeń i odcinając je od świata. Wrzesień 2024 r. Po zerwaniu tamy w Stroniu Śląskim woda zalała miasto, dokonując ogromnych zniszczeń i odcinając je od świata. Wrzesień 2024 r. Michał Ryniak / Agencja Wyborcza.pl
Ludzie nie mogą zrozumieć, dlaczego w południowo-zachodniej Polsce dotknęła nas znów straszna powódź. Powinni się raczej cieszyć, że stało się to dopiero teraz.

W 1997 r. mieliśmy powódź tysiąclecia, która zalała niemal cały Wrocław i wiele obszarów Dolnego Śląska. W 2010 – podobna wielka powódź w tym samym rejonie. Teraz znowu. Jednak ludziom wciąż trzeba wyjaśniać i edukować ich, żeby w końcu zrozumieli, że będzie tak już zawsze, i to niemal rok w rok, bo atmosfera ziemska, ziemskie oceany i lądy „odmawiają posłuszeństwa” na całej linii frontu. Z naszej winy. Już nie przezwyciężymy tego procesu, w Polsce też nie.

Ale w Polsce sami mamy sporo grzechów na sumieniu. No właśnie. Powodzie w 1997 r., 2010, 2024. Czy czegoś nas nauczyły, czy coś ważnego zrobiliśmy, żeby przeciwdziałać gigantycznym i nagłym powodziom w zlewniach dużych rzek? Wiosennym, zimowym czy letnim? Nie. Nie zrobiliśmy nic poza budową kilku wałów, zapory Racibórz Dolny i gadania, że wszystko jest pod jakąś tam kontrolą. Otóż nic nie jest pod kontrolą. Zresztą nigdy nie było i już nie będzie. Podobnie jak nie jest pod żadną kontrolą gigantyczna, trwająca od lat wycinka lasów w Polsce.

Czytaj także: Niewielkie górskie potoki zamieniły się w rwące rzeki. Spełnia się czarny scenariusz

Lasy, bagna, rzeki

W 2022 r. pozyskano w Polsce 44 mln m sześc. drewna, rok wcześniej 42 mln, a w 2020 – 40 mln. Czyli w

  • powódź
  • zmiany klimatyczne
  • Reklama