Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Nauka

Katastrofa odwołana! Naukowcy jeszcze raz obliczyli ryzyko uderzenia asteroidy w Ziemię

Asteroida, impresja artystyczna Asteroida, impresja artystyczna ESA-Science Office / ESA
Okazało się, że obiekt oznaczony jako 2024 YR4 w bezpiecznej odległości minie Ziemię. Gdyby był na kursie kolizyjnym, mógłby zniszczyć bardzo duże miasto.

W ostatnich tygodniach pojawiały się niepokojące doniesienia dotyczące odkrytej w grudniu 2023 r. asteroidy 2024 YR4. Wyglądało na to, że ma ona średnicę między 40 a 90 m, więc jej potencjalne uderzenie w Ziemię mogłoby uwolnić energię równoważną eksplozji 7,7 megaton TNT (milionów ton trotylu). Dla porównania: moc bomby atomowej zrzuconej na Hiroszimę wynosiła ok. 15 kiloton TNT, czyli 15 tys. ton trotylu. Oznacza to, że energia uwolniona na skutek bliskiego spotkania z asteroidą 2024 YR4 byłaby ponad 500 razy większa (choć warto pamiętać, że rzeczywista siła takiego impaktu zależy od wielu czynników, w tym dokładnej wielkości, gęstości i prędkości obiektu).

Nerwowe obliczenia

Prawdopodobieństwo takiej katastrofy, do której miałoby dojść 22 grudnia 2032 r., zmieniało się jak w kalejdoskopie, co budziło spory niepokój. NASA początkowo oceniała je na 1 na 83, by następnie podnieść kolejno do 1 na 67, 1 na 53, 1 na 43, 1 na 38, osiągając maksymalne 1 na 32, a ostatnio ponownie zmniejszając je do 1 na 67. Nieco inne wyliczenia przedstawiła Europejska Agencja Kosmiczna (ESA), która niedawno oszacowała ryzyko na 1,38 proc. (czyli 1 do 72). Natomiast w jedenastostopniowej skali Torino (od 0 do 10, gdzie 10 to pewna katastrofa na skalę globalną), używanej od 1999 r. do klasyfikacji potencjalnych zdarzeń związanych z uderzeniem w Ziemię obiektów kosmicznych, otrzymała poziom 3. Oznaczało to możliwe, choć lokalne zniszczenia.

Jeszcze do poniedziałku 24 lutego wydawało się, że naukowcom coraz bardziej ucieka czas potrzebny na doprecyzowanie trajektorii asteroidy.

Reklama