To jest lawina. Jak sztuczna inteligencja demaskuje drapieżne czasopisma naukowe
Publikowanie przez badaczy specjalistycznych artykułów w modelu tzw. otwartego dostępu (ang. open-access, czyli darmowy dla wszystkich zainteresowanych) miało zmienić naukę, realizując ideę swobodnego korzystania z wiedzy. Niestety, okazało się, że stworzyło równocześnie pole do nadużyć. W środowisku akademickim panuje od lat ogromna presja znana jako „publikuj albo giń” – kariera naukowca w ogromnym stopniu zależy od liczby jego artykułów.
Sytuację tę wykorzystują tzw. drapieżni wydawcy (ang. predatory publishing). Tworzą oni czasopisma tylko z pozoru wyglądające na naukowe, a w rzeczywistości będące wyłącznie maszynkami do zarabiania pieniędzy. W modelu open-access to autorzy, a nie czytelnicy, wnoszą opłaty za umieszczenie artykułu naukowego w danym periodyku.
Czytaj też: Czasopisma drapieżne atakują świat nauki. Wydrukują prawie wszystko
Zalew drapieżnych czasopism
Tylko że kluczowym elementem prawidłowego procesu publikacji jest recenzja naukowa (ang. peer review). Artykuł, przed wydrukowaniem, zostaje anonimowo oceniony przez innych, niezależnych ekspertów z tej samej dziedziny. To rodzaj „kontroli jakości”, która ma wyłapać błędy i zapewnić wiarygodność badań. Natomiast drapieżni wydawcy obiecują autorom błyskawiczną publikację właśnie dlatego, że niemal całkowicie pomijają ten kluczowy i czasochłonny etap. W praktyce jest ona bowiem czystą formalnością lub nie ma jej wcale, a artykuł zostaje przyjęty, o ile tylko autor wniesie opłatę.
Taka działalność stanowi poważne zagrożenie dla jakości i wiarygodności modelu „otwartego odstępu”, powodując zalew literatury naukowej bezwartościowymi lub niezweryfikowanymi treściami.