Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Tabor bez wyboru

Kolej psuta dotacjami

Francuskie TGV. W Polsce też mają jeździć takie pociągi. Tylko kiedy? Francuskie TGV. W Polsce też mają jeździć takie pociągi. Tylko kiedy? Jean Paul Pelissier/Reuters / Forum
Kolej w Polsce pełna jest paradoksów. Najnowszy? Będą nowe pociągi, ale o konkurencji na torach można zapomnieć. Olbrzymie publiczne dotacje przyznaje się bez przetargu – już nie na rok, ale od razu na całą dekadę.
Jesteśmy kolejowym skansenem EuropyJan Kucharzyk/East News Jesteśmy kolejowym skansenem Europy

Gdy Polska znajduje się pod śniegiem, nawet nie warto zaglądać do kolejowego rozkładu jazdy. Gdy jednak pogoda jest lepsza, jego analiza może okazać się bardzo pouczająca. Oto na przykład ze stacji Rzeszów Główny jest sporo połączeń do Wrocławia przez Tarnów, Kraków, Katowice i Opole. O 6.50 odjeżdża pociąg interREGIO (samorządowej spółki Przewozy Regionalne, a zaraz po nim, o 7.09 – skład TLK (państwowej spółki PKP Intercity). Później jest dość długa przerwa, po której pasażerowie mają znów do dyspozycji dwa połączenia – interREGIO o 8.52 i TLK o 9.08. Kto nie zdąży, musi czekać na kolejne interREGIO o 10.49 albo TLK o 11.07. Oto przykład konkurencji na polskich torach. Przewozy Regionalne, uruchamiające od ubiegłego roku pociągi interREGIO, chwalą się, że dzięki nim można podróżować taniej. Bilet normalny na TLK na tej trasie (liczącej 423 km) kosztuje bowiem, zgodnie z cennikiem, 56 zł. Ale gdy pasażerowie przesiedli się do interREGIO za 49 zł, na TLK obniżono cenę do zaledwie 44 zł. Konkurencja czyni cuda?

Skądże, odpowiada oburzona spółka PKP Intercity, uruchamiająca właśnie składy TLK. I wskazuje na absurdalny rozkład jazdy. Zamiast regularnych odjazdów co godzinę, kilkanaście minut przed TLK pasażerów podbiera interREGIO, a na kolejny pociąg na tej popularnej trasie trzeba czekać ponad półtorej godziny.

O potrzebie konkurencji na polskich torach mówi się ostatnio często. Oficjalnie wszyscy są nastawieni pozytywnie. W rzeczywistości jednak każdy tę konkurencję rozumie inaczej – chodzi o to, żeby samemu zarobić, a gdy to się nie udaje, oskarża się rywala o kanibalizm.

Polityka 50.2010 (2786) z dnia 11.12.2010; Rynek; s. 40
Oryginalny tytuł tekstu: "Tabor bez wyboru"
Reklama