Ponad 15 lat temu młody Wipler dostał od Sławomira Nowaka książkę z taką dedykacją: „Przyszłemu premierowi, przyszły prezydent”. To było podziękowanie za pomoc w zwycięskiej kampanii wyborczej Donalda Tuska na senatora. Patrząc jak obaj konsekwentnie budują swoje polityczne kariery, można sądzić, że słowa Nowaka – dziś ministra transportu i budownictwa w rządzie PO, mogą okazać się prorocze. Wipler, rocznik 1978, sejmowy nowicjusz, jest dziś – jeśli idzie o problematykę gospodarczą – najważniejszą obok Beaty Szydło twarzą partii Jarosława Kaczyńskiego. Na mównicy sejmowej stanął już 40 razy, a słowa, które najczęściej padały z jego ust, to dochód, podatki, paliwo, przedsiębiorczość i rodzina.
Fundacja i jej goście
Za Wiplerem stoi cały sztab dobrze wykształconych, dynamicznych konserwatystów, którzy podzielają jego umiarkowanie liberalne poglądy gospodarcze. Piszą projekty, analizy, sypią pomysłami. Na co dzień dobrze zarabiają w korporacjach i własnych firmach doradczych, wykładają na Uniwersytecie Warszawskim, w SGH i Collegium Civitas.
Jesienią trzy lata temu wyłożyli 55 tys. zł i zarejestrowali Fundację Republikańską. – Aby stworzyć dobry think tank, trzeba mieć w CV trzy doświadczenia pracy: w dużej korporacji, w centralnym urzędzie administracji państwowej, na wyższej uczelni. I ja mam to wszystko na koncie – mówi Przemysław Wipler. Dodaje, że dobre zaplecze to warunek konieczny do tego, by mieć coś do powiedzenia w polityce.
Zanim jeszcze Wipler został posłem, fundacja, której już był prezesem, powoli stawała się zapleczem dla PiS – partii, która jest mu bliska ideowo. Marek Wróbel, jeden z pięciu założycieli FR, na rynku bardziej kojarzony jako właściciel dużej agencji PR, w odróżnieniu od wielu ekspertów od reklamy, krytykował w mediach hasło kompanii piwowarskiej „Zimny Lech”, które zawisło tuż obok Wawelu.