Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Przychodzi ZIP do lekarza

Jak działa Zintegrowany Informator Pacjenta

Po roku działania ZIP wyraźnie widać, że najwięcej przekrętów pacjenci wykrywają w małych prywatnych gabinetach. Po roku działania ZIP wyraźnie widać, że najwięcej przekrętów pacjenci wykrywają w małych prywatnych gabinetach. Anna Kraśko / Agencja Gazeta
Pani Z. zobaczyła, że zrobiono jej USG jąder, pan Y zdziwił się, że diagnozowano mu raka piersi. Zaglądając na swoje konto w NFZ, można się nieźle ubawić. Można też spowodować, że ktoś wyląduje u prokuratora. Ruszyło wielkie prześwietlanie lekarzy.
ZIP faktycznie może być uciążliwy dla lekarzy, ale tylko tych nieuważnych lub nieuczciwych, zapewniają w NFZ.Ghislain & Marie David de Lossy/EAST NEWS ZIP faktycznie może być uciążliwy dla lekarzy, ale tylko tych nieuważnych lub nieuczciwych, zapewniają w NFZ.

Na koncie pacjenta odnotowana jest każda wizyta u lekarza, każdy pobyt w szpitalu, a nawet każda refundowana recepta. Przekonało się o tym już ponad 950 tys. osób, które postarały się o własny login do ZIP. To Zintegrowany Informator Pacjenta. Wprowadzono go, wzorem innych krajów, po to, żeby każdy mógł zobaczyć w internecie, ile kosztuje jego leczenie. Oraz czy państwo zapłaciło za wizyty czy operacje faktycznie wykonane, czy też dostało rachunek za fikcyjne usługi.

Na indywidualnym koncie mamy wyliczone wszystkie udzielone w ramach NFZ świadczenia medyczne począwszy od 2008 r. Gdzie, kiedy i za ile. System okazuje się bombą z opóźnionym zapłonem, która tyka coraz głośniej. Do tej pory w całym kraju reklamacje złożyło ponad 2,5 tys. pacjentów, którzy na swoim koncie zobaczyli zabiegi, których nigdy nie doświadczyli. Najwięcej, bo aż 727, na Dolnym Śląsku. W oddziale na Mazowszu to 210 osób. Ale – jak mówią policjanci – sprawa jest rozwojowa. Do ZIP zaglądają bowiem kolejne osoby.

Lotne brygady NFZ

Kłopot w tym, że chcąc posprawdzać swoją historię medyczną w internecie, pacjent musi najpierw trochę pospacerować w realu. Osobiście, z dowodem lub paszportem, należy udać się do oddziału NFZ po login, bez którego na własne konto nie wejdziemy. Dopiero potem można zaglądać na zip.nfz.gov.pl. Ale trzeba to robić szybko, bo po miesiącu hasło traci aktualność. Co najmniej dobę trzeba będzie czekać na nowe. Taki wymóg postawił generalny inspektor danych osobowych. Zyskujemy przecież dostęp do danych o zdrowiu, chorobach i chodzi o to, żebyśmy zaglądali tylko do własnych. W przeciwnym razie do naszej historii choroby mógłby zajrzeć np. nasz pracodawca, operator telefoniczny, dostawca energii i wszyscy inni, w których posiadaniu są nasze dane osobowe.

Konieczność spełnienia warunków ostrożnościowych zniechęca wiele osób do wejścia na własne konto, więc NFZ czasem wychodzi pacjentom naprzeciw. Lotne brygady funduszu, wraz z urządzeniem mobilnym, pojawiają się w najbardziej ruchliwych miejscach, na przykład w galeriach handlowych albo w miejscowym ratuszu. Wtedy można dostać login bez chodzenia do NFZ.

Najwięcej entuzjazmu do śledzenia za pomocą ZIP ewentualnych przekrętów mają najmłodsi. W ich przypadku jednak efektywność przedsięwzięcia jest niewielka. Rzadko odwiedzają lekarzy, w niewielu przychodniach zostawiają swoje dane. Trudniej zrobić z nich martwe dusze, na które rozpisuje się potem fikcyjne zabiegi. Nieudzielonych świadczeń na swoich kontach znajdują więc dużo mniej.

Przedmiotem manipulacji najczęściej bywają pacjenci starsi, schorowani. Ich pesele są w tylu szpitalach i poradniach, że aż się prosi, żeby z nich skorzystać. U tylu lekarzy chory był naprawdę – kto się zorientuje, że za nieudzielone świadczenia wzięło pieniądze jeszcze kilku? Przed uruchomieniem ZIP martwymi duszami można było manipulować właściwie bez ryzyka. Ewentualne przekręty były nie do wykrycia. Ale i obecnie ta grupa nieczęsto z internetu korzysta, więc i niebezpieczeństwo wykrycia nadużycia wydaje się mniejsze.

Tak w każdym razie było do niedawna. Do czasu, gdy lotne brygady NFZ nie wpadły na kolejny pomysł. Barbara Bulanowska, dyrektorka krakowskiego oddziału NFZ, cieszy się, że nauka korzystania z ZIP stała się popularna w uniwersytetach trzeciego wieku. Zaawansowanych wiekiem studentów zachęca się, żeby sprawdzili, jakie świadczenia mają na koncie i czy aby na pewno ze wszystkich korzystali. Instruktorzy cierpliwie pokazują, jak taką operację przeprowadzić. Dyr. Filip Nowak z oddziału warszawskiego podobne kursy organizował w Opolu. Seniorom bardzo się podobały. Akcja „załatw babci login” nabiera dynamiki.

W podtekście całego przedsięwzięcia – w sporej części finansowanego ze środków unijnych – było wysłanie sygnału do publicznej służby zdrowia, że trzeba uważać. Czasy kreatywnej księgowości zdrowotnej się skończyły. Na światło dzienne może bowiem wyjść każdy przekręt czy pomyłka. Do tej pory służba zdrowia obawiała się kontrolerów funduszu, teraz lekarzom zaczęli patrzeć na ręce także pacjenci. W dodatku aż pięć lat do tyłu. Stąd pewnie niechęć niektórych lekarzy i nerwowe oczekiwanie.

Niechlujni i nieuczciwi

ZIP faktycznie może być uciążliwy dla lekarzy, ale tylko tych nieuważnych lub nieuczciwych, zapewniają w NFZ. Naczelna Rada Lekarska oficjalnie więc przeciwko ZIP się nie wypowiedziała. To, co wydaje się najbardziej bulwersujące, czyli np. zapis o wykonaniu mammografii pacjentowi na Podkarpaciu albo badania ultrasonograficznego jąder pacjentce ze Szczecina, jest tak naprawdę najmniej istotne. Żaden przekręt, tylko niechlujstwo. Najczęściej po kontroli okazuje się, że pomylona została jedna cyferka w peselu i tak naprawdę chodzi o kogoś innego. Takich pomyłek jest dość dużo. Indywidualne konta w ZIP nie są bowiem opatrzone nazwiskiem, tylko peselem. Też z ostrożności.

Trudno jednak do kategorii „niechlujność” zaliczyć proceder pobierania podwójnych opłat. Od pacjenta lub jego pracodawcy oraz – za to samo świadczenie – od NFZ. W funduszu się tego domyślali, ale udowodnić długo nie potrafili. Teraz o nieprawidłowościach zawiadamiają sami pacjenci, zdziwieni, że państwo zafundowało im np. sztuczne zęby, za które zapłacili z własnej kieszeni. Albo że okulista, do którego pracodawca skierował ich w ramach badania okresowego, za które zapłacił, za te same badania wziął pieniądze po raz drugi, tym razem od NFZ. W ten sposób najczęściej dorabiają sobie niektórzy dentyści, ginekolodzy i okuliści, ale także całe przychodnie.

Kiedy swoje konto w ZIP otworzył pan X z małej miejscowości Kazimierza w woj. świętokrzyskim, zobaczył, że ma za sobą aż 41 wizyt w prywatnym gabinecie stomatologicznym. Nawet nie wiedział, że ktoś taki przyjmuje. Dentysta musiał dostać jego dane od kogoś innego. Ten sam doktor od innej pacjentki zainkasował opłatę za jedną wizytę, która rzeczywiście miała miejsce, oraz 24 kolejne, fikcyjne, za które kazał zapłacić NFZ.

W Kielcach w internecie całe komitety rodzicielskie sprawdzają dentystów. Cztery zawiadomienia o fikcyjnych wizytach dzieci podpisało już kilkudziesięciu rodziców. Właścicielka gabinetu mieszczącego się w jednej ze szkół przez ostatnie kilka lat fikcyjnie leczyła w nim zęby uczniom, którzy nigdy u niej nie byli. Nie wiadomo, skąd brała ich dane. NFZ już rozwiązał z nią umowę, sprawą zajmuje się prokuratura. Pięciu innych mieszkańców Kielc zobaczyło na swoim koncie sumę, którą za ich sztuczne szczęki zapłacił NFZ. Ich zawiadomienie łatwo było zweryfikować, ciągle cieszą się własnym uzębieniem.

Masowe przepytywanie

Nierzadko kanty są o wiele poważniejsze. Szpital Wojewódzki SPZOZ w Zielonej Górze za leczenie pacjenta na oddziale torakochirurgii zainkasował od NFZ 2286 zł 66 gr. Okazało się, że pacjent za leczenie zapłacił sam, ponieważ nie był ubezpieczony. W dodatku był skrupulatny i zachował rachunek. Szpital zwrócił funduszowi pieniądze. Chory na swojej uczciwości nie korzysta. Zostaje mu tylko poczucie spełnienia obywatelskiego obowiązku.

Pacjent z Warszawy zobaczył w ZIP, że kosztował NFZ 25,8 tys. zł. Ubezpieczyciel zapłacił szpitalowi za wszczepienie mu elektronicznych protez słuchu z implantem BAHA. Pacjent zdziwił się, bo za operację i implant, jak twierdzi, zapłacił sam i to równowartość 9 tys. euro. A mimo to implant BAHA, jak się okazało, nie został mu wszczepiony. Kiedy pacjent i szpital różnią się co do faktów, a NFZ podejrzewa, że proceder kręci się na dużą skalę, wykorzystuje ankiety.

Ankiety zgubiły laryngologa z Korczyny na Podkarpaciu, któremu zarzuca się pobranie 450 tys. zł za nieudzielone świadczenia. Osoby z grona wskazanych przez niego pacjentów, które zapytano, czy rzeczywiście były przez niego leczone, często odpowiadały, że nie. Podobnie jak 10 prawnych opiekunów dzieci, na 21 przepytanych, którzy dostali z funduszu ankiety z pytaniem o aparaty ortodontyczne oraz faktyczny przebieg leczenia u kontrolowanego specjalisty. NFZ ankietowałby pacjentów lekarzy podejrzanych o wyłudzenia o wiele częściej, ale to kosztuje. A z okazji uruchomienia ZIP nie dostał przecież żadnych dodatkowych funduszy.

Podejrzani świadczeniodawcy, jeśli tylko mają coś na sumieniu, też wolą masowego przepytywania pacjentów uniknąć. Często od razu przyznają się do błędów, korygują faktury i bez dyskusji zwracają pieniądze. Tak jak ginekolog na Dolnym Śląsku, który błyskawicznie zwrócił do NFZ 123 tys. zł i nie czekał na wyniki ankiety. Zwłaszcza gdy kontrolerzy z funduszu zobaczyli, że zainkasował zapłatę za 5344 świadczenia, ale w 4115 przypadkach brakowało na nie nawet dokumentacji medycznej.

W zielonogórskim oddziale wojewódzkim NFZ niewykonane świadczenia zgłosiło 116 pacjentów. NFZ wyliczył, że stracił na wyłudzeniach 6140 zł. I całą tę sumę odzyskał. W Łodzi na skutek 196 doniesień fundusz poczuł się poszkodowany na 90,6 tys. zł. Odzyskał 55 tys., ale 30 zgłoszeń uznano za bezzasadne. Dolny Śląsk, na którym skarg było najwięcej, również zdołał odzyskać prawie 114 z 213 tys. utraconych pieniędzy. Filip Nowak, dyr. NFZ na Mazowszu, odzyskał 138 z 293 tys. zł. W województwie stołecznym za bezzasadne uznano 22 skargi.

Po roku działania ZIP wyraźnie widać, że najwięcej przekrętów pacjenci wykrywają w małych prywatnych gabinetach. Takich, jak lekarki z Trójmiasta, która wyłudzić miała około 2 mln zł. Hurtem zdobywała dane turystów i potem regularnie zgłaszała się do NFZ z rachunkiem za ich leczenie. Za turystów NFZ płaci sporo więcej niż za tubylców. Na tego typu przekręty informator jest straszakiem idealnym. Stały się zbyt ryzykowne.

ZIP nie rozwiązuje natomiast problemu wyłudzeń nieoczywistych. Takich, których sprawcami są najczęściej szpitale, dopisujące choremu procedury droższe albo nawet takie, których nie wykonano. Matka z Lublina, studiując wydatki, jakie NFZ poniósł w wyniku pobytu jej córki w Dziecięcym Szpitalu Klinicznym w Lublinie, zakwestionowała „wykonanie procedur medycznych u dziecka podczas 3 pobytów w oddziale otolaryngologii dziecięcej”. Kontrola z NFZ ustaliła, że do wyceny dwóch hospitalizacji dziecka zastrzeżeń nie ma. Ma natomiast do trzeciej. Zamiast „plastyki błony bębenkowej z użyciem przeszczepu” powinna być procedura „nacięcie błony bębenkowej z założeniem drenika wentylacyjnego”. Tańsza o 3417 zł. Szpital zwrócił pieniądze.

Nie jest tajemnicą, że wycena wielu procedur, m.in. w pediatrii, nie odzwierciedla rzeczywistych kosztów, jakie musi ponieść placówka. Więc żeby móc leczyć choroby droższe i „nieopłacalne”, szpitale do rozliczeń z funduszem wpisują też pozycje zawyżone albo wręcz fikcyjne. Nawet te dobrze zarządzane mają bowiem wybór: albo prowadzić podwójną, czasami nierzetelną księgowość, albo odsyłać pacjentów, do których musieliby dopłacać, do kolegi. ZIP może ich zmusić, żeby chorych, którzy wymagają słabo wycenianych zabiegów, po prostu się pozbywać. Pacjenci, studiując w internecie koszty swojej choroby, mogą wskazywać nie tego winnego.

Oblicza nowoczesności

W wyniku doniesień pacjentów ponad 90 spraw skierowano do prokuratury. Z samego tylko Mazowsza aż 34. Prawie wszystkie są w toku, trzy zostały umorzone. W jednej zapadł wyrok skazujący. Rehabilitant z Gorzowa Wielkopolskiego, który sfałszował podpisy na karcie zabiegów, musi zwrócić funduszowi 240 zł.

Wiele spraw kierowanych do organów ścigania budzi zdziwienie, ponieważ szkoda nisko wyceniona przez NFZ (np. w wysokości 140 zł) wydaje się niewspółmierna do kosztów i wysiłku, który trzeba będzie ponieść przy rozwikłaniu sporu. Takie sprawy zamulą wymiar sprawiedliwości, a wiele z nich – czego wykluczyć nie można – i tak zostanie w końcu umorzonych.

Marcin Wójcicki z Mazowieckiego Oddziału NFZ upiera się, że fundusz sam ich nie rozwikła. To przypadki, gdy pacjent twierdzi, że zapłacił za usługę, którą sfinansował także fundusz, ale nie przedstawia rachunku. Naczelna Rada Lekarska oficjalnie broni lekarzy przed wymogiem instalowania kas fiskalnych.

Wkrótce do kosztów związanych z naszym leczeniem dojdzie w ZIP jeszcze jedna informacja. Dowiemy się, ile sami za nie płacimy. Będzie to kolejny powód do zdziwień, bo miesięczna składka na zdrowie w przypadku osób pracujących wynosi średnio zaledwie 124 zł. Rolnicy nie płacą prawie nic. Wszystkim należy się bezpłatna opieka zdrowotna „na możliwie najwyższym poziomie”.

Są i tacy, którzy wprawdzie wykrywają w ZIP badania, których im nigdy nie robiono, ale nie reklamują. Może dlatego, że w tym celu znów trzeba wyjść na spacer. Przez internet bowiem można tylko wydrukować formularz zgłoszenia nieprawidłowości. Potem trzeba go włożyć do koperty, nakleić znaczek i poszukać skrzynki pocztowej. Publiczna służba zdrowia unowocześnia się etapami.

Polityka 44.2014 (2982) z dnia 28.10.2014; Rynek; s. 38
Oryginalny tytuł tekstu: "Przychodzi ZIP do lekarza"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną