Na koncie pacjenta odnotowana jest każda wizyta u lekarza, każdy pobyt w szpitalu, a nawet każda refundowana recepta. Przekonało się o tym już ponad 950 tys. osób, które postarały się o własny login do ZIP. To Zintegrowany Informator Pacjenta. Wprowadzono go, wzorem innych krajów, po to, żeby każdy mógł zobaczyć w internecie, ile kosztuje jego leczenie. Oraz czy państwo zapłaciło za wizyty czy operacje faktycznie wykonane, czy też dostało rachunek za fikcyjne usługi.
Na indywidualnym koncie mamy wyliczone wszystkie udzielone w ramach NFZ świadczenia medyczne począwszy od 2008 r. Gdzie, kiedy i za ile. System okazuje się bombą z opóźnionym zapłonem, która tyka coraz głośniej. Do tej pory w całym kraju reklamacje złożyło ponad 2,5 tys. pacjentów, którzy na swoim koncie zobaczyli zabiegi, których nigdy nie doświadczyli. Najwięcej, bo aż 727, na Dolnym Śląsku. W oddziale na Mazowszu to 210 osób. Ale – jak mówią policjanci – sprawa jest rozwojowa. Do ZIP zaglądają bowiem kolejne osoby.
Lotne brygady NFZ
Kłopot w tym, że chcąc posprawdzać swoją historię medyczną w internecie, pacjent musi najpierw trochę pospacerować w realu. Osobiście, z dowodem lub paszportem, należy udać się do oddziału NFZ po login, bez którego na własne konto nie wejdziemy. Dopiero potem można zaglądać na zip.nfz.gov.pl. Ale trzeba to robić szybko, bo po miesiącu hasło traci aktualność. Co najmniej dobę trzeba będzie czekać na nowe.