Gdyby w księdze rekordów Guinessa była kategoria „najdłużej urzędujący prezes polskiej spółki Skarbu Państwa”, Paweł Olechnowicz, prezes Grupy LOTOS, dostałby dyplom rekordzisty. Utrzymał prezesowski fotel przez 14 lat. To rekord nie do powtórzenia. Dziś musi odejść, by zrobić miejsce dla przyjaciela Adama Hofmana.
Prezes „z rynku”, a nie polityczny spadochroniarz
Pawła Olechnowicza poznałem w 2002 roku w sekretariacie Macieja Giereja, wówczas prezesa Nafty Polskiej – przybudówki Ministerstwa Skarbu Państwa, zajmującej się restrukturyzacją i prywatyzacją państwowych firm branży naftowej i chemicznej. Byłem umówiony na wywiad z Gierejem, ale musiałem poczekać, bo za drzwiami ważyły się losy Rafinerii Gdańskiej. Gierej namawiał Olechnowicza, by ten podjął się zadania wyciągnięcia gdańskiej spółki z kłopotów. Udało mu się, z czego prezes Nafty Polskiej był bardzo dumny.
Pozyskał doświadczonego menedżera „z rynku”, a nie politycznego spadochroniarza. Olechnowicz, były prezes elbląskiego Zamechu, a potem ABB Polska, wrócił właśnie ze Szwajcarii, gdzie pracował w centrali koncernu ABB. Podjął się nie tylko zadania pokierowania Rafinerią Gdańską, ale doklejenia do niej innych spółek, z którymi Skarb Państwa nie wiedział, co zrobić. Były to tzw. rafinerie południowe, zakłady pamiętające czasy Ignacego Łukasiewicza, bez szans na znalezienie inwestora.
Zresztą i z Rafinerią Gdańską był problem, bo żaden liczący się koncern naftowy nie był zainteresowany małym zakładem, bez własnej sieci handlowej i rurociągów paliwowych. Interesowali się nią wcześniej jedynie Rosjanie, Jan Kulczyk i tajemnicza firma Rotch. Żaden inwestor nie wróżył nic dobrego. Podobnie było z Orlenem, którego nadmorski konkurent czasem kusił, czasem irytował.