Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Rafał Woś tłumaczy, dlaczego warto walczyć w sprawie TTIP

campact / Flickr CC by 2.0
Przeciwnicy TTIP mają chwilę satysfakcji. Ale broni absolutnie składać nie powinni. Trzeba dalej sypać piach w tryby tak pojmowanej globalizacji. Inaczej marny nasz los.

Greenpeace ujawnił dokumenty, z których wynika, że negocjowany w tajemnicy transatlantycki układ o wspieraniu handlu i inwestycji (TTIP) jest dokładnie taki, jak ostrzegali jego krytycy (głównie organizacje pozarządowe z obu stron Atlantyku). To znaczy: wzmocni międzynarodowe korporacje w starciu z rządami, będzie tworzył presję na obniżenie jakości produktów (zwłaszcza rolnych) oraz równał w dół prawa pracownicze i zabezpieczenia socjalne.

Strony rokowań, czyli Komisja Europejska i Biały Dom, zareagowały zgodnie ze stosowaną przy takich okazjach strategią „usypiania”. Mówiąc, że to dopiero negocjacje, że będziemy jeszcze ucierać stanowisko i że na pewno znajdziemy jakiś kompromis. To logiczne: biurokracja ma swoje prawa i nie lubi wycofywać się z raz rozpoczętych projektów, a zwolennicy TTIP (głównie wielki biznes) mają szereg przećwiczonych mechanizmów „wymuszania postępów” na polu globalizacji.

W gruncie rzeczy TTIP nie jest bowiem niczym szczególnie oryginalnym. To przecież najnowsza odsłona zjawiska zwanego właśnie globalizacją, a przejawiającego się likwidacją kolejnych barier utrudniających kapitałowi hasanie po wszystkich kontynentach. I nie trzeba być nawet żadnym marksistą (wystarczy być… przedsiębiorcą i trochę orientować się w realiach rynkowych), by wiedzieć, że kapitalizm musi działać dokładnie w ten sposób: kapitał musi krążyć w morderczym poszukiwaniu nowych rynków i nowych zysków. I będzie to robił, choćby miał podciąć gałąź, na której sam siedzi. Ten proces miał już wiele twarzy.

Można nawet powiedzieć, że w praktyce do perfekcji opanował przywdziewanie kolejnych (często bardzo pięknych) masek. W XVIII i XIX wieku bywał więc brzemieniem białego człowieka (a faktycznie kolonizacją), w czasie zimnej wojny przedstawiano go jako walkę kapitalistycznego dobra z komunistycznym złem (ach, gdyby to było takie proste!

Reklama