Wielki kontur Stanów Zjednoczonych chwieje się i pada z hukiem. W tym momencie zatapia się w nim monstrualny sztylet z napisem „made in China” na ostrzu. Z ciała USA wydobywają się strugi krwi, zabarwiając ekran na czerwono. Tak zaczyna się dokumentalny film „Death by China” (Śmierć z chińskiej ręki). Potem napięcie rośnie.
Film pokazuje, jak Chiny mordują amerykańską gospodarkę. Odbierają Amerykanom pracę i zalewają ich rynek tanimi produktami. Oglądamy desperację tych, których nieuczciwą konkurencją skazano na bankructwo i wegetację, a jednocześnie bezrozumną radość innych, którzy w Black friday, wyprzedażowy „czarny piątek”, kupują za bezcen elektronikę, zabawki, sprzęt gospodarstwa domowego. Pchających wyładowane wózki filmowcy pytają, czy wiedzą, skąd pochodzą ich zakupy? Z uśmiechem odpowiadają, że z Chin. Nie obchodzi ich, że powstały w największym totalitarnym państwie świata, gdzie nie szanuje się środowiska naturalnego ani praw człowieka.
To wina prezydenta Billa Clintona – tłumaczy film – że zgodził się, by w 2001 r. Chiny zostały przyjęte do Międzynarodowej Organizacji Handlu (WTO). Zignorowano fakt, że kraj ten manipuluje kursem juana i subsydiuje eksport. Obniżono cła i teraz Ameryka cierpi. Od tamtej pory – wyliczają autorzy – zniszczono 57 tys. fabryk, a 25 mln Amerykanów straciło godną pracę. USA zapłaciły za tę klęskę już 3 bln dol. I płacą dalej.
Mniej podatków, więcej ceł
Film jest dziełem prof. Petera Navarro i powstał na podstawie jego książki. Ten ekonomista, od dawna ostrzegający przed chińskim zagrożeniem, należy do elitarnego grona doradców ekonomicznych prezydenta elekta Donalda Trumpa. Wygląda na to, że ma na niego ogromny wpływ, bo protekcjonistyczna polityka handlowa znalazła się na szczycie prezydenckiego programu gospodarczego.