KE zaakceptowała niemieckie opłaty za autostrady. Stracą na tym polscy kierowcy
Za dziesięciodniową winietę uprawniającą do przejazdu 13 tys. km niemieckich autostrad kierowcy zapłacą niedługo od 2,50 do 20 euro, w zależności od ilości spalin emitowanych przez ich auto. Zapłacą wszyscy – ale Niemcy dostaną te pieniądze z powrotem w postaci ulgi podatkowej.
Niemiecki minister transportu Alexander Dobrindt przez dwa lata boksował się z Komisją Europejską, aby ta zatwierdziła jego plan wprowadzenia opłat za przejazd niemieckimi autobahnami dla aut osobowych. Nie było łatwo. Choć wprowadzenie opłat za autostrady to wyłączna decyzja rządów narodowych (a Niemcy to ostatni z dużych krajów w kontynentalnej Europie, gdzie autostrady są darmowe), to format niemieckiego myta nadal budzi głośny sprzeciw w wielu stolicach.
Propozycja Dobrindta dyskryminuje obywateli innych państw Unii?
Najnowsza propozycja, na którą przystała Bruksela, protestujących nie uciszyła. – To niedobry kompromis. W efekcie na opłaty zrzucać się będą jedynie kierowcy zagraniczni – tłumaczy problem Michael Cramer, europoseł z frakcji Zielonych, zresztą Niemiec.
Dotąd Komisja uznawała, że propozycja Dobrindta (zresztą wprowadzona już rok temu ustawą, która na razie jest zawieszona) dyskryminuje obywateli innych państw Unii. Nie chodziło o same opłaty, ale o to, że niemieccy podatnicy mieli otrzymywać równą rocznej winiecie zniżkę od płatnego co 12 miesięcy podatku drogowego.
Bruksela wszczęła w tym roku nawet postępowanie w sprawie naruszenia prawa unijnego przez Niemcy, ale ostatecznie to ona poszła na kompromis.
W nowej, zaakceptowanej przez komisarz ds. transportu Violetę Bulc propozycji Niemcy nadal otrzymują rekompensatę w postaci ulgi podatkowej.