ObserwatorFinansowy.pl: – Czy książka ma szansę utrzymać się w tradycyjnej formie?
Paweł Waszczyk: – Nie widzę sensu w pytaniu o to, jaka będzie ostateczna forma książki. Istotne dla rynku jest to, że e-książki oraz publikacje w papierze funkcjonują na innych rynkach, podlegających określonym czasowym modom. Szacuje się, że w Polsce jest kilkaset tysięcy czytników, telefonów, czy tabletów, na które ściągane są pliki książkami. Wartość książki papierowej, w cenach detalicznych to ok. 4,5 mld zł. Wartość polskiego rynku e-książki w cenach netto to 62 mln zł. Można by więc powiedzieć, że mają mały udział w rynku.
Te dwa segmenty nie konkurują ze sobą?
E-książki to segment, który rozwija się dynamicznie – notuje dwucyfrowy wzrost wartości sprzedaży rok do roku. Jego przyszłość zależy od poziomu edukacji, dostępu finansowego do urządzeń i tego, czy rozwinie się grupa czytelnicza, która będzie chciała z niego korzystać. W Polsce dostępne są dwa modele nabywania e-książek: transakcyjny, w którym kupuje się pojedyncze książki oraz abonamentowy. W tym ostatnim modelu można wejść w posiadanie czytnika już od 1 zł.
Segment e-booków ma swoje wyzwania, jak dotarcie do coraz większej liczby czytelników. Napotyka trudności, np. bardzo wysokie koszty zakupu zagranicznych licencji, zupełnie nieprzystające do wielkości rynku w Polsce. Do jego zalet należy zaś niższy koszt wytworzenia książki niż w przypadku publikacji w papierze. Te dwa rynki się nie kanibalizują. I nie ma niebezpieczeństwa, że kiedyś zaczną.
Ciekawym elementem rozwoju nowych form książki są u nas audiobooki. Coraz szybciej rośnie ich sprzedaż, choć znacznie wyższa jest dodatnia dynamika sprzedaży plików, niż płyt. To może napędzać rozwój tego segmentu, bo nakłady na produkcję plików są niższe niż na produkcję płyt z taką samą treścią.