Rynek

Węgiel pod bożym parasolem

Zmiany w górnictwie. Katowicki Holding Węglowy zostanie włączony do PGG. Co dalej?

Zabiegi reanimacyjne, nazywane wyciszaniem i wygaszaniem, kombinowane w pocie czoła, mają przedłużyć wegetację kopalń, które dyszą ciężko jak szkapa, wioząca pod górę swój urobek. Zabiegi reanimacyjne, nazywane wyciszaniem i wygaszaniem, kombinowane w pocie czoła, mają przedłużyć wegetację kopalń, które dyszą ciężko jak szkapa, wioząca pod górę swój urobek. Jan Truter / Flickr CC by 2.0
Po włączeniu kopalń KHW do PGG węglowa spółka zatrudniać będzie ok. 40 tys. pracowników i wydobywać ok. 40 mln ton węgla.

Wszyscy wiedzą, że po zawierzeniu Opatrzności Bożej Grupy Energa akcje tego energetycznego koncernu wzniosły się ku górze. Może nie od razu niebotycznie, ale jednak.

Mówią na mieście, że o podobnym zabiegu myśli się w węglowych spółkach, w których za cuda do tej pory odpowiadał państwowy właściciel. Nadal dwoi się teraz, troi i niemal czworzy, ale słabsi optymiści spuścili z tonu i dopuszczają natrętną myśl, że tym razem może nie poradzić. A wiadomo – jak trwoga…

Wprawdzie ks. Andrzej Luter u Kuźniara wyraził jasno i dobitnie swoje zniesmaczenie obarczaniem Bożej Opaczności funkcją reklamową – nawet na najwyższym szczeblu – ale co on tam wie.

Katowicki Holding Węglowy wprowadza zmiany

Bo jeśli idzie o węgiel, to boska ingerencja jest jeszcze bardziej pożądana niż w Enerdze. Otóż Katowicki Holding Węglowy, borykając się z finansowymi problemami, został zmuszony do czynów radykalnych – rozłożył na raty wypłatę tzw. czternastki za rok 2016. Ta dodatkowa pensja, ustanowiona jeszcze za Wojciecha Jaruzelskiego, stanowiła nagrodę z wypracowanego zysku.

Potem włączono ją do górniczych układów – i tak wrosła w system wynagrodzenia, stając się jej stałym elementem i zatracając po drodze swoją istotę. O istocie nikt już właściwie nie pamięta. Ta niepamięć odrzuca w kąt drobny fakt, że KHW ma 2,5 mld zł długów, a tylko za ubiegły rok straty netto sięgnęły 200 mln zł. Nieoficjalnie mówi się, że na „czternastkę” potrzeba tylko około 100 mln zł.

Banki nie pożyczą, więc pieniądze weźmie się z bieżącej sprzedaży węgla. Długów się nie spłaca – po cholerę, jak i tak niebawem dokonany zostanie w górnictwie wielki manewr organizacyjno-finansowy, kolejne abrakadabra, czyli cud mniemany.

Plan naprawczy Ministerstwa Energii

Według naprawczego pomysłu Ministerstwa Energii do końca marca tego roku kopalnie KHW mają być włączone do Polskiej Grupy Górniczej. Niektóre związki zawodowe lekko się sprzeciwiają, a nawet krzywią, ale to tylko gra pozorów. Wiadomo przecież, że chodzi o pieniądze. PGG wchłonie górnicze aktywa, a nie długi. Te zostaną w wydmuszce, która dalej nazywać się będzie KHW. Nerwowe i bezsenne noce przejdą na firmy mające pieniądze w odchodzącym w niebyt holdingu, ale za to państwo przez kilka lat będzie mogło spać spokojnie.

Zresztą na podobnych zasadach powstała w połowie poprzedniego roku na gruzach Kompanii Węglowej PGG. Kompania w momencie gaszenia światła była zadłużona na ponad 4 mld zł. PGG wystartowała z czystym kontem, zasilonym (dokapitalizowanym) sumą ok. 1,5 mld zł przez państwowe spółki, które – za radą właściciela – objęły w niej udziały.

Dzięki temu były rok PGG zakończyła sukcesem, bo zanotowała tylko 327 mln zł strat netto, choć zaplanowano, że dołek będzie o 36 mln zł większy. Trzeba uczciwie oddać, że ostatnie trzy miesiące 2016 r. PGG szła z zyskiem, odpowiednio: 15 mln, 19 mln i 36 mln zł.

Trochę pomógł tutaj europejski rynek, na którym w tym czasie ceny węgla energetycznego wzrosły z 60 USD do ponad 90 USD. Wydawało się, że będzie można odetchnąć z ulgą. Niestety, węgiel spadł już w ostatnich dniach do 84 USD i – zdaniem analityków tego rynku wraz z nadciągającą wiosną dalej będzie szedł w dół.

Co dalej z Katowickim Holdingiem Węglowym? 

Po włączeniu kopalń KHW do PGG węglowa spółka zatrudniać będzie ok. 40 tys. pracowników i wydobywać ok. 40 mln ton węgla. Na swoich sztandarach nadal będzie miała wypisane: Największa Spółka Węglowa w Europie. Tylko czy powinna je wysoko dzierżyć? I co z nią będzie dalej?

Wszak KW powstała w 2003 r. na gruzach kilku zbankrutowanych – choć wielokrotnie oddłużanych – spółek węglowych. Wystartowała z czystym kontem i sama także przez lata korzystała z dobrodziejstwa finansowej restrukturyzacji i państwowej kroplówki, ze wsparciem akcjami m.in. KGHM włącznie. Skończyła, jak skończyła. To efekt błędów i zaniedbań poprzednich rządów i niekompetencji powoływanych przez nich zarządów – jak mówią w koło Wojtek nowe władze. Ale kolosalne straty ubiegłoroczne KHW powstały już pod rządami obecnej ekipy. Nie w każdym wymiarze dobra zmiana była dobra.

Tak więc państwo po KW i KHW zostanie z prawie 7 mld zł węglowych długów; państwo sobie poradzi, ale wierzyciele tych wydmuszek – już niekoniecznie.

Samo połączenie kopalń nic nie da, szczególnie kiedy ceny węgla spadną do wysokości tych z połowy 2016 r.: 50–60 dol., a nawet mniej. Wtedy była to finansowa masakra. Do każdej wydobytej tony trzeba było dopłacać dziesiątki złotych albo nawet więcej.

Wyjściem byłoby połączenie kilku kopalń ze spółkami energetycznymi, które i tak podtrzymują teraz górnictwo. Mówi się jednak, że włączenie kopalń KHW do PGG ma być pierwszym krokiem do utworzenia… Górnośląskiej Dywizji Węgla Energetycznego.

Czyżby na wypadek bankructwa PGG, w której zostaną długi? Miałyby jeszcze powstać Dywizje: Małopolska, Wschodnia i Węglowo-Koksowa. Szyldy ładne, perspektywy ciekawe… Choć przyznaję po cichu, że pojęcie „dywizja” budzi we mnie dzisiaj niezdrowe skojarzenia. Jak kto pomyśli, to wie, kogo mogą rzucić na węgiel.

Na czym w górnictwie stoimy?

Komisja Europejska pozwoliła nam wydać z naszego budżetu 8 mld zł na likwidację trwale nierentownych kopalń – to jedyna możliwa pomoc publiczna. I ta właściwa, sensowna restrukturyzacja. Tymczasem zabiegi reanimacyjne, nazywane wyciszaniem i wygaszaniem, kombinowane w pocie czoła, mają przedłużyć wegetację kopalń, które dyszą ciężko jak szkapa, wioząca pod górę swój urobek. Na szczycie ukryty cud cenowy, skarb pożądany, ale to Szklana Góra – a szkapa sterana wiekiem i utrudzona wielce. Tylko Opatrzność Boża może tu poradzić...

Jeden ze scenariuszy wywróżony z węglowych fusów przewiduje, że za 15 lat, jak dobrze pójdzie, zużywać będziemy w kraju 50 mln ton węgla energetycznego i 13 mln ton koksowego. Dziś jednego i drugiego produkujemy 71 mln ton, a 8 mln ton importujemy.

Ale fusy to tylko fusy, w dodatku w tak małym dystansie czasowym. Niebawem wszystko może się zmienić, w zależności od restrykcyjności polityki UE w sprawach limitów emisji dwutlenku węgla. To ona – jeśli ją uwzględnimy – wyznaczać będzie zużycie, a więc i wydobycie węgla. W czarnym scenariuszu jeden z proponowanych limitów jest na takim poziomie, że nie spełnia go żaden blok w pracujących naszych elektrowniach węglowych – ani ten w Elektrowni Opole, będący w dopiero budowie.

Rzutem na taśmę wpisuje się w te rozważania niedawna decyzja Deutsche Bank, który zapowiedział rezygnację z finansowania nowych projektów związanych z wydobyciem węgla energetycznego i budową elektrowni węglowych. A także zmniejszenie finansowej aktywności w rozpoczętych już przedsięwzięciach. Jako pierwsza taką decyzję ogłosiła Grupa ING, a w ubiegłym roku poszły za nią m.in. banki francuskie: Credit Agricole i Societe Generale oraz wielkie europejskie fundusze emerytalne.

DB odwołuje się do porozumienia klimatycznego z 2015 r. zawartego w Paryżu, w którym kilkaset rządowych i prywatnych organizacji zobowiązało się do wspólnych działań, mających na celu ograniczenie wzrostu temperatury. A cóż na tym polu może innego zrobić bank?

Biorąc pod uwagę te niewesołe wiadomości, a jednocześnie nie strzepując ze skrzydeł pyłu nadziei – nieśmiało i bogobojnie skłaniam się ku Niebiosom. Choć z drugiej strony mogą One mieć w swym boskim zamyśle całkiem inne plany w zakresie klimatu – a więc pośrednio węgla i energetyki – od zarządu naszych firm, a nawet – o, Boże! – od rządu.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Świat

Dlaczego Kamala Harris przegrała i czego Demokraci nie rozumieją. Pięć punktów

Bez przesady można stwierdzić, że kluczowy moment tej kampanii wydarzył się dwa lata temu, kiedy Joe Biden zdecydował się zawalczyć o reelekcję. Czy Kamala Harris w ogóle miała szansę wygrać z Donaldem Trumpem?

Mateusz Mazzini
07.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną