Gdyby nie to, rząd PiS mógłby się chwalić, że w błyskawicznym tempie „Polskę w ruinie” zamienił na „Polskę w budowie”. W pierwszym półroczu 2017 r. tylko w Warszawie przybyło przecież ponad 13 tys. nowych mieszkań, a we Wrocławiu ponad 10 tys. We wszystkich sześciu miastach, monitorowanych przez RedNet Property Group, deweloperzy sprzedali w tym czasie ponad 39 tys. lokali. Oprócz stolicy i Wrocławia sporo buduje się także w Krakowie, Poznaniu, Trójmieście. Na końcu listy rekordzistów znajduje się Łódź – 1,5 tys. mieszkań.
Nie jest to zresztą jednorazowy wyskok statystyczny, ponieważ w tym samym czasie tylko w tych sześciu miastach wydano ponad 40 tys. kolejnych pozwoleń na budowę. Deweloperzy cieszą się, że budowlany interes nigdy wcześniej nie kręcił się tak dobrze. Jeszcze kilka lat temu, kiedy rozpoczynali inwestycję, liczyli się z tym, że sprzedaż mieszkań trwa przeciętnie aż trzynaście kwartałów. Teraz wszystkie mieszkania sprzedawane są nawet nie na pniu, ale jeszcze zanim inwestycja się rozpocznie. Kiedy budowa się kończy, w ofercie najczęściej nie ma już żadnego.
Ludzie już nie boją się kupować dziury w ziemi, bo tzw. ustawa deweloperska, uchwalona jeszcze za rządów PO-PSL, o wiele lepiej zabezpiecza interesy nabywców niegotowych lokali. Dramatyczne sytuacje, gdy bankrutujący deweloper zostawiał na lodzie klientów, którzy zapłacili za lokum, ale go nie dostali, obecnie już się niemal nie zdarzają. Popyt na mieszkania więc rośnie. Wraz z nim firmy deweloperskie. Najbardziej prężne, jak Dom Development, połykają deweloperów z miast, w których do niedawna nie byli obecni. Dzięki wchłonięciu Euro Stylu warszawska firma zdobyła dobrą pozycję na rynku trójmiejskim. Wrocławski Archicom kupił od mBanku MLocum. Boom sprzyja konsolidacji.