W Polsce jest wciąż mało znana, chociaż istnieją już pierwsze wypożyczalnie Tesli. W tym tygodniu jedna z nich ruszyła w Warszawie. Gdyby znaczenie firmy mierzyć liczbą pojawiających się o niej informacji w mediach, to Tesla byłaby pewnie największym producentem samochodów na świecie. Tymczasem jest to firma tak naprawdę o bardzo małej skali działalności. Póki co – ma tylko jedną fabrykę w Kalifornii, a w zeszłym roku wyprodukowała zaledwie 100 tys. pojazdów. Liderzy światowego rynku jak Volkswagen czy Toyota sprzedają aż sto razy więcej samochodów. Jednak Tesla wciąż pozostaje dla inwestorów wielką nadzieją, a na giełdzie jest wyceniana na ok. 50 miliardów dolarów, czyli więcej niż Ford i niewiele mniej niż General Motors. Mimo że tylko w ubiegłym roku jej strata wyniosła aż dwa miliardy dolarów.
Czytaj także: Czym będziemy jeździć w niedalekiej przyszłości
Tesla to Elon Musk. Medialny, aktywny, otwarty
Oczywiście Tesla to przede wszystkim jej założyciel i szef Elon Musk, postać bardzo medialna i zawsze gotowa dzielić się ze światem swoimi opiniami, radami i obietnicami. Czasem ta nadaktywność Muska przynosi więcej szkody niż pożytku, gdy na przykład w Prima Aprilis ogłasza bankructwo Tesli – mało śmieszne dla inwestorów i klientów, którzy i tak są coraz bardziej nerwowi. Z drugiej strony otwartość Muska pozwala na bieżąco śledzić sukcesy i porażki firmy, co oczywiście zapewnia jej nieustającą obecność w mediach.
Elon Musk mierzy się z wyzwaniami, jakie stoją przed Teslą
Musk zdaje sobie sprawę z tego, że ogromny kredyt zaufania inwestorów dla Tesli wkrótce się wyczerpie, jeśli firma nie zwiększy znacząco produkcji i nie ograniczy strat. Postanowił zatem tymczasowo przeprowadzić się do fabryki, aby być zawsze na miejscu. Nakazał pracę w systemie zmianowym przez całą dobę i szuka nowych pracowników. To informacja ciekawa, bo przecież Tesla miała być przykładem udanej robotyzacji i automatyzacji. Tymczasem Musk bez ogródek przyznaje, że nie docenił wyzwań związanych z nowymi technologiami i nie spodziewał się takich problemów. To właśnie one spowodowały, że produktywność fabryki Tesli jest dużo niższa od zakładanej. Okazuje się, że maszyny tak łatwo nie zastępują jeszcze ludzi.
Tesla musi przyspieszyć. Czy dobre rady pomogą?
Dla swoich pracowników Musk ma szereg rad, jak zwiększyć ich wydajność. Co ciekawe, wiele z nich dotyczy ograniczenia liczby i roli spotkań czy zebrań, które najczęściej okazują się stratą czasu. Musk zachęca podwładnych, żeby wychodzili ze spotkań mało produktywnych lub takich, do których sami niczego nie wniosą. Mówiąc wprost, Musk poddaje w wątpliwość całą kulturę korporacyjną, którą przecież sam w Tesli stworzył jako jej wszechwładny szef. Teraz pracownicy mają nie zwracać uwagi na hierarchiczne struktury i komunikować się bezpośrednio z osobami z innych działów, byle tylko oszczędzić czas. Sporo takich rad można by chyba zastosować w każdej duże firmie. Wyzwania dla Tesli są ogromne, bo dziś w fabryce powstaje nieco ponad 2 tys. egzemplarzy modelu Tesla 3 tygodniowo. Tymczasem pod koniec czerwca tempo produkcji ma być trzy razy wyższe.
Czytaj również: E-auto dla mas? Zapowiedzi Tesli to wciąż tylko i aż obietnica
Branża patrzy na Muska i Teslę
Historia Tesli jest śledzona uważnie przez całą branżę motoryzacyjną. Wielkie koncerny z jednej strony cieszą się z niepowodzeń Muska i dają do zrozumienia, że efektywnej seryjnej produkcji pojazdów trzeba uczyć się wiele lat. Ale równocześnie nikt dziś Tesli już nie lekceważy, a rynkowi giganci szybko zwiększają wydatki na rozwój własnych pojazdów elektrycznych. Medialna aktywność Muska ma zaś dwie strony. Zapewnia mu oczywiście darmową reklamę, ale równocześnie sprawia, że wszyscy z uwagą śledzą, co dzieje się w firmie. Natychmiast nagłaśniane są wszelkie wypadki przy pracy, techniczne przestoje, skargi pracowników czy wizerunkowe kłopoty jak ostatni tragiczny wypadek Tesli, w którym zginął inżynier Apple’a. Musk oczywiście zdaje sobie sprawę, że pełna transparentność to broń obosieczna. Ale on chyba inaczej po prostu nie potrafi.