Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Skok na bak

Skok na bak. Tak drogo na stacjach już dawno nie było

Poseł Łukasz Rzepecki z Kukiz’15 podczas konferencji prasowej prezentuje „kanister Kaczyńskiego”. Poseł Łukasz Rzepecki z Kukiz’15 podczas konferencji prasowej prezentuje „kanister Kaczyńskiego”. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Tak drogo na stacjach benzynowych dawno już nie było. Kierowcy udają, że ich to zaskakuje i oburza, a rząd udaje, że się tym przejmuje i wzrusza. Gramy te role nie pierwszy raz.
Dziś o obniżce akcyzy paliwowej rząd nie zamierza nawet dyskutować. Paliwowe podatki przynoszą rocznie 35 mld zł, sama akcyza to ok. 30 mld zł, więc każdy uszczerbek byłby bolesny.Don Farrall/Getty Images Dziś o obniżce akcyzy paliwowej rząd nie zamierza nawet dyskutować. Paliwowe podatki przynoszą rocznie 35 mld zł, sama akcyza to ok. 30 mld zł, więc każdy uszczerbek byłby bolesny.

Cena litra benzyny dawno już przekroczyła psychologiczną barierę 5 zł, olej napędowy jest niewiele tańszy. Ostatni raz takie rachunki płaciliśmy cztery lata temu. Ten wzrost polscy kierowcy przyjmują na razie spokojnie. Liczą, że to chwilowy skok i może szybko minie. Nie tak jak ich brazylijscy koledzy, którym puściły już nerwy i w proteście zablokowali ciężarówkami drogi, paraliżując gospodarkę kraju. Po siedmiu dniach, kiedy straty dochodziły do 3 mld dol., rząd skapitulował. Prezydent Michel Temer podpisał dekrety, które mają zagwarantować, że przez 60 dni diesel stanieje o 12 proc. Brazylijski budżet będzie to kosztowało ok. 2,7 mld dol. Co potem, nie wiadomo.

Nie nasza wina

W Polsce do paliwowych protestów dochodziło w przeszłości już kilka razy, ale nigdy nie były tak dramatyczne. I tylko raz przyniosły efekt. W 2005 r., kiedy cena paliwa zaczęła rosnąć, pod społecznym naciskiem rząd Marka Belki zdecydował się tymczasowo obniżyć akcyzę o 25 gr/l. Premier liczył, że kierowcy odwdzięczą się za to przy urnach wyborczych. Nie odwdzięczyli się, być może dlatego, że ceny na stacjach spadły tylko o 8 gr. Reszta trafiła do kieszeni właścicieli stacji, którzy, korzystając z okazji, zwiększyli marżę.

Następcy premiera Belki wyciągnęli z tego wniosek, że z dobrym sercem nie ma co przesadzać i przy kolejnych skokach cen paliw nie dawali się namówić na obniżkę akcyzy. Tak zachował się też premier Jarosław Kaczyński, który wybrał metodę putinowską. Wezwał na dywanik prezesów Orlenu i Lotosu i zalecił, by ograniczyli marże i nadmiernie nie podnosili cen. Prezesi obiecali, że się postarają, ale i tak robili swoje.

W PiS do dziś przetrwała jednak legenda wielkiego cenotwórcy. W czasach rządów PO, kiedy cena ropy na światowych rynkach dochodziła do 140 dol.

Polityka 23.2018 (3163) z dnia 05.06.2018; Rynek; s. 38
Oryginalny tytuł tekstu: "Skok na bak"
Reklama