Jan Krzysztof Ardanowski jawi się na taśmach jako osoba zupełnie inna niż ta, którą rolnicy znają ze spotów wyborczych PiS. W klipach chwali się, jak wiele jego partia zrobiła dla rolników, a na taśmach wyraża złość, że Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, odpowiadająca za rozdysponowanie funduszy unijnych, działa fatalnie, co grozi utratą tych środków. Wprost też przyznaje, że po czystkach, które jego partia zrobiła w agencji, wymiatając ludzi zatrudnionych przez PSL, złego funkcjonowania agencji nie da się zwalić na poprzedników.
Nie wykonują swojej roboty nominaci Prawa i Sprawiedliwości. A chodzi o to, że wnioski o wsparcie z PROW (Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich), jakie rolnicy składali w agencji jeszcze w 2016 r., do tej pory nie zostały rozpatrzone. Mimo że cała kadra zarządzająca ARiMR, jak przyznaje minister, jest doskonale wynagradzana. Albo więc robić tego nie chce, albo nie umie.
Czytaj także: Ministerialna kariera Ardanowskiego już wisiała na włosku
Wieś złości się na PiS i ma powody
O tym, jak fatalnie działa agencja, która w obecnej siedmiolatce (2014–20) ma do rozdysponowania ok. 37 mld euro, najlepiej powinni wiedzieć ludowcy. Ale nawet Marek Sawicki, były minister rolnictwa, przyznaje, że niedobitki, których PiS jeszcze nie wyrzucił, siedzą cicho jak mysz pod miotłą, bojąc się utraty pracy. Nagranie ze spotkania ministra Ardanowskiego z władzami agencji sporządził jego uczestnik i przekazał je Krzysztofowi Tołwińskiemu i Marcinowi Bustowskiemu z Niezależnych Mediów Podlasia, a ci je ujawnili.