19 lutego Komisja Europejska opublikuje tzw. white paper, czyli programowy dokument pokazujący możliwe podejścia Unii do sztucznej inteligencji (AI). Nie będzie to jeszcze regulacja, którą na pierwsze sto dni KE zapowiedziała Ursula von der Leyen, ale już konkretny materiał do dyskusji. Dla obywateli oznacza to dwie dobre wiadomości. Po pierwsze, brukselscy urzędnicy nie rezygnują z regulacji pod presją potężnego internetowego biznesu, a po drugie – nowe prawo nie będzie napisane na kolanie i w pośpiechu.
Unia chce regulować sztuczną inteligencję. Czyli?
Regulacja sztucznej inteligencji brzmi niemal tak samo enigmatycznie jak regulacja internetu i może oznaczać różne rzeczy. Jeśli KE uzna, że sama technologia – statystyczne metody analizowania danych, a w szczególności uczenie maszynowe – stała się problemem, bo przestaliśmy ją rozumieć i nie kontrolujemy jej skutków, będzie musiała zaproponować coś na kształt standardów BHP dla AI. Taka regulacja dotknęłaby każdej dziedziny życia społecznego, w której analizowane są dane.
Bardziej prawdopodobne wydaje się inne podejście: Unia zacznie od narzucenia standardów tym, którzy sztuczną inteligencję wykorzystują do podejmowania ważnych decyzji dotyczących innych ludzi. Jeśli KE pójdzie tą drogą, szybko napotka inny problem: odróżnienie decyzji ważnych od błahych, bo przecież nie każde zastosowanie AI należy kontrolować w taki sam sposób.
W ostatecznym rozrachunku chodzi o grę o władzę nad informacją. O to, czy globalne firmy technologiczne będą się musiały rozliczać z tego, jak wykorzystują dane.