Panująca w chińskiej prowincji Hubei epidemia koronawirusa Covid-19 uderzy w globalną gospodarkę na wiele sposobów, ale żadna branża nie odczuła jej skutków tak silnie jak lotnictwo. Żaden inny jej sektor nie został bowiem tak gwałtownie odcięty od rynku chińskiego, który w przypadku lotnictwa jest drugim co do wielkości (po Stanach) na świecie. Odrabianie strat potrwa znacznie dłużej niż opanowanie wirusa.
Choć pierwsze sygnały o epidemii pojawiały się pod koniec 2019 r., lotnictwo – podobnie jak gospodarki w innych aspektach – nie odczuwało niemal żadnych zmian do 23 stycznia. Wtedy chińskie władze objęły kwarantanną Wuhan z jego międzynarodowym lotniskiem, w praktyce odcinając je od świata. Wraz ze wzrostem liczby przypadków i rozszerzającą się kwarantanną władze kolejnych krajów wprowadzały bezprecedensowe ograniczenia w lotach do i z Chin, a także dla pasażerów z tego kraju.
Czytaj także: Chiński wirus zaraża światową gospodarkę
Niemal z dnia na dzień oferta lotów do Chin wykonywanych przez linie zagraniczne spadła o 80 proc., co przełożyło się na zmniejszenie liczby rejsów międzynarodowych do i z tego kraju o ok. 40 proc. O ponad 60 proc. spadła liczba rejsów krajowych. Międzynarodowa Organizacja Lotnictwa Cywilnego (ICAO) szacuje, że w pierwszym kwartale linie stracą 4–5 mld dol. przychodów.
Globalny biznes i globalna epidemia
Szef Międzynarodowego Stowarzyszenia Transportu Lotniczego (IATA) Alexandre de Juniac lubi mówić o lotnictwie, że to „biznes wolności”, nawiązując do tego, jak bardzo samoloty umożliwiają błyskawiczne podróże po świecie.