Ekonomiczne skutki nowego koronawirusa porównuje się już do kryzysu z 2008 r. Chociaż źródła problemów są zupełnie inne, to lekarstwa muszą być podobne. Kolejne sektory gospodarki proszą rządy o pomoc, aby przetrwać najbliższe tygodnie. Także w Polsce część przedsiębiorstw znalazła się w bardzo trudnej sytuacji, zwłaszcza te, które są uzależnione od zagranicznej turystyki, szkolnych wycieczek, organizacji wystaw i targów czy lotnictwa. Wkrótce ta lista zagrożonych firm znacznie się wydłuży, bo rząd właśnie zdecydował o zamknięciu kin, teatrów i muzeów.
Na co mogą liczyć przedsiębiorcy?
Trwają prace nad specjalną ustawą osłonową, ale jej założenia są już znane. Firmy, którym grozi utrata płynności, mogą czasowo zawiesić płacenie składek ZUS, a nawet wystąpić o ich umorzenie. Podobne wsparcie będzie dotyczyć podatków VAT, PIT i CIT. Tanie pożyczki z Banku Gospodarstwa Krajowego mają zapewnić możliwość bieżącego funkcjonowania. W przypadku znacznego spadku obrotów przedsiębiorcy dostaną wsparcie z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, który pokryje część pensji wypłacanych zatrudnionym.
Czytaj też: Wirus zaraża sport. Ważne imprezy pod znakiem zapytania
Pomoc potrzebna. Ale jak ją rozdzielić?
Koronawirus powoduje w naszej gospodarce przede wszystkim gwałtowny szok popytowy – nagle nie ma zapotrzebowania na działalność bardzo wielu firm, ale gdy tylko szczyt zachorowań minie i życie wróci do normy, te przedsiębiorstwa będą nadal potrzebne. Chodzi zatem o to, żeby w międzyczasie nie zbankrutowały, tylko niejako się zahibernowały. Muszą wypłacać pensje pracownikom i pod tym względem tymczasowe wsparcie państwa jest słusznym rozwiązaniem. Największe wyzwanie to dziś określenie odpowiednich kryteriów takiej pomocy, aby otrzymali ją ci naprawdę potrzebujący, a nie wszyscy, którzy o nią wystąpią.
Czytaj też: Praca wolna od wirusa. Czy Covid-19 zmieni nasze zwyczaje?