Z najświeższych badań organizacji pracodawców Lewiatan, opracowanych przez prof. Jacka Męcinę z UW, wynika, że aż 94 proc. ankietowanych przedsiębiorstw wyraźnie odczuwa uderzenie pandemii, a tylko 5 proc. w niewielkim stopniu. Im mniejsza firma, tym boleśniej została przez wirusa uderzona.
Dlatego prawie 68 proc. przedsiębiorstw mówi wprost – brak pomocy państwa może stać się powodem decyzji o zlikwidowaniu działalności. Z wyciągniętą po pomoc ręką 53 proc. firm może czekać do miesiąca, niecałe 19 proc. – do trzech tygodni, a kolejne 28 proc. – już tylko dwa tygodnie. I kolejna zła wiadomość: nawet pomoc nie spowoduje zmiany decyzji o redukcji zatrudnienia.
Czytaj też: Rządowy pakiet ratunkowy
Bardziej dla pracowników, mniej dla firm
Projekt tarczy antykryzysowej musi się teraz zmierzyć z ogromem potrzeb i oczekiwań. Zapewne wielu przedsiębiorców zawiedzie, będą uważać, że – choć pakiet ma mieć wartość 10 proc. PKB – jest niewystarczający. I obwarowany wieloma warunkami, co czyni możliwość skorzystania z niego bardzo niepewną. Fakt, kroplówka jest przewidziana na trzy miesiące, może potem zostać przedłużona.
Autorzy projektu, który będzie teraz głosowany, bardziej pochylili się nad pracownikami niż właścicielami firm. Prawda, są słabsi. Ale druga strona tej prawdy jest taka, że jeśli firmy mimo kroplówki na dłuższą metę nie przetrwają, to ich pracownicy i tak trafią za bramę. Zwłaszcza że te, które nawet utrzymają się na rynku, także zapowiadają zwolnienia.
O zasiłkach dla bezrobotnych, które w Polsce mało komu się należą, w projekcie nie ma jednak nic. Deklarowany przez rząd cel projektu, jakim ma być ochrona zatrudnienia, może się więc okazać iluzoryczny, zwłaszcza jeśli okres pandemii miałby się wydłużyć.