Firma Nextbike Polska złożyła wczoraj wniosek o otwarcie przyspieszonego postępowania układowego. Mówiąc wprost, operator kontrolujący 80 proc. rynku miejskich rowerów jest zagrożony upadłością. Na razie wszystkie wypożyczalnie działają bez ograniczeń, ale prawie 40 miast mających umowy z Nextbike zastanawia się, co dalej. Tym bardziej że do tej pory właśnie ta firma wygrywała zdecydowaną większość przetargów. Jest operatorem największych polskich systemów w Warszawie, Poznaniu czy Wrocławiu.
Niedawno się cieszyliśmy: Cykliści znów wsiądą na miejskie rowery
Europa wsiada na rowery, a w Polsce?
Najważniejszy powód kłopotów Nextbike’a to rządowy zakaz korzystania z rowerów miejskich, który obowiązywał przez cały kwiecień i początek maja. Za ten czas firma nie dostanie prawdopodobnie pieniędzy od samorządów, chociaż rowery były gotowe do jazdy. Sam zakaz okazał się absurdalny: gdy polski rząd zniechęcał do roweru jako bezpiecznej alternatywy dla komunikacji miejskiej i ekologicznej dla własnego samochodu, reszta Europy i świata robiła wszystko, aby każdy, kto nie może zostać w domu, korzystał właśnie z roweru.
Zamknięcie wypożyczalni nie miało nic wspólnego z troską o nasze zdrowie, bo przecież równocześnie rząd zezwalał na korzystanie z innych współdzielonych środków transportu, jak elektryczne hulajnogi czy carsharing, czyli auta wypożyczane na minuty. Jednak sama kwietniowa wyrwa finansowa nie może w pełni tłumaczyć kłopotów Nextbike’a. W ubiegłym roku spółka córka tej firmy w Trójmieście zbankrutowała, gdy lokalne samorządy zerwały kontrakt na obsługę pomorskiej wypożyczalni