Rynek

Lokaty w bankach nie ratują przed inflacją. Polacy przenoszą się na giełdę

W marcu i kwietniu Polacy założyli ponad 47,8 tys. nowych rachunków maklerskich pozwalających inwestować w akcje, obligacje czy kontrakty terminowe. W marcu i kwietniu Polacy założyli ponad 47,8 tys. nowych rachunków maklerskich pozwalających inwestować w akcje, obligacje czy kontrakty terminowe. solarseven / PantherMedia
Największe banki zaczęły drastycznie obniżać oprocentowanie lokat. Część klientów nadziei upatruje na rynkach akcji i kontraktów CFD.

W czwartek Rada Polityki Pieniężnej niespodziewanie obniżyła niemal wszystkie stopy procentowe Narodowego Banku Polskiego, w tym najważniejszą – stopę referencyjną. Na trzech posiedzeniach od 17 marca RPP ścięła ją z 1,5 do 0,1 proc., a w efekcie Polska dołączyła do coraz liczniejszego grona państw z ultraniskimi stopami procentowymi. Ma to na celu pobudzenie gospodarek dotkniętych skutkami pandemii Covid-19.

Banki są nadpłynne. Co to znaczy?

Na obniżkach korzystają kredytobiorcy (zarówno detaliczni, jak i korporacyjni), którzy zapłacą niższe raty od kredytów i pożyczek. Dla banków to negatywna wiadomość, oznaczająca niższe przychody odsetkowe. Branża ma ograniczony wpływ na ich wysokość, bo banki nie mogą podnieść marż od kredytów już udzielonych. Mogą podnieść marże dla nowych kredytów, ale i tu pole działania jest ograniczone ze względu na konkurencję – banki byłyby mniej konkurencyjne względem innych podmiotów.

Czytaj także: Tarcza 4.0. Firmy zapłacą mniej za kredyty

Zamiast tego dużo chętniej ograniczają koszty odsetkowe, czyli wysokość oprocentowania, jakie płacą klientom utrzymującym środki na lokatach i kontach oszczędnościowych. Mogą sobie na to pozwolić, bo większość dużych podmiotów jest nadpłynna – ma zebranych więcej depozytów niż udzielonych kredytów. W efekcie część środków lokuje w obligacje emitowane przez Ministerstwo Finansów, Bank Gospodarstwa Krajowego lub Polskiego Funduszu Rozwoju.

Oprocentowanie lokat drastycznie spada

W kwietniu cięcie oprocentowania zapowiedział Santander. Dziś na jego lokatach można zarobić 0,01 proc. w skali roku. Trzymanie 10 tys. zł na takiej lokacie przez 12 miesięcy dałoby klientowi 0,81 zł zysku (już po odjęciu 19-proc. podatku od zysków kapitałowych). W PKO BP oprocentowanie wynosi 0,01–0,1 proc. w zależności od okresu jej trwania, w Banku Pekao – 0,1–0,15 proc. Każdy z tych trzech największych w Polsce banków oferuje nieco wyższe oprocentowanie na lokatach rentierskich, jednak są to produkty skierowane do osób chcących tu trzymać powyżej 100 tys. zł.

Oczywiście mniejsze banki nadal oferują wyższe oprocentowanie (zwykle 0,4–1 proc.) – banki te mają mniejszą bazę klientów, niższą płynność, a niektóre są mało rentowne lub nawet notują straty, co odstrasza część deponentów (środki w bankach są chronione przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny do wysokości 100 tys. euro). Często banki oferują lokaty promocyjne mające na celu przyciągnięcie nowych klientów. Zwykle są jednak ograniczone czasowo (do trzech, czterech miesięcy), a także wymagają założenia konta z wymogiem wpływu comiesięcznego wynagrodzenia czy określonej liczby płatności kartą.

Czytaj także: Wakacje kredytowe. Co oferują banki i kto skorzysta?

Obligacje dają zarobić więcej

Przy tak niskim oprocentowaniu nie da się uchronić swoich środków przed inflacją (w maju wynosiła 2,9 proc.). Oznacza to, że realnie depozyty tracą na wartości. Skłania to część klientów do szukania innych rozwiązań. Wciąż atrakcyjnie na tym tle wyglądają obligacje skarbowe – mimo majowej obniżki ich oprocentowania trzymiesięczny dług pozwala zarobić 0,5 proc. w skali roku (tu również trzeba potrącić 19-proc. podatek od zysku), a dwuletni – 1 proc. Część klientów chętniej patrzy na rynek nieruchomości, a jeszcze inni wybiorą bardziej ryzykowne inwestycje.

W marcu i kwietniu Polacy założyli ponad 47,8 tys. nowych rachunków maklerskich pozwalających inwestować w akcje, obligacje czy kontrakty terminowe. To najwyższy napływ klientów od lat. W maju nowych rachunków będzie znacznie mniej, ale wciąż więcej niż przed rokiem. Na popularności zyskują też platformy inwestycyjne pozwalające handlować tzw. CFD, czyli kontraktami na różnice kursowe np. walut, surowców, towarów czy indeksów giełdowych. Takie inwestycje są jednak obarczone dużym ryzykiem – w praktyce cztery na pięć osób ponosi straty.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną