Są tylko dwie branże, które nazywają swoich klientów „userami”: narkotykowa i produkująca oprogramowanie. Ta myśl Edwarda Tuftego zatrzymuje nas na dłuższą chwilę, kiedy nieoczekiwanie wyświetla się między kadrami „Dylematu społecznego”. Dokument wyprodukowany przez Netflixa i wyreżyserowany przez Jeffa Orlowskiego jest pełen gorzkiej prawdy o naszej kondycji w cyfrowym świecie. Tak, daliśmy się złowić w sieć pseudousług, które wcale nie są dla nas dobre. Wręcz przeciwnie, są projektowane z intencją, by nas uzależniać, wciągać w spiralę konsumpcji, budować inwazyjne profile marketingowe i wystawiać je na giełdach reklam.
Nikt nie chciał źle, ale tak wyszło
Dokument nie ujawnia nieznanych wcześniej faktów na temat platform internetowych. Nie na tym polega jego siła. Przynajmniej od 2015 r., kiedy „Guardian” nagłośnił sprawę Cambridge Analytica – firmy, która zręcznie wykorzystała możliwości stworzone przez Facebooka do mikrotargetowania amerykańskich wyborców – trwa publiczna dyskusja o odpowiedzialności GAFA za wszystko, co złe w internecie. Tak, media społecznościowe manipulują naszymi emocjami i wzmagają depresyjne nastroje u nastolatków. Tak, ich model działania sprzyja szerzeniu się dezinformacji i zamknięciu użytkowników w bańkach informacyjnych, które wzmagają polaryzację. Ale kto w tym złożonym ekosystemie jest winny naszych krzywd i kto powinien te problemy rozwiązać?
„Dylemat społeczny” oddaje głos ludziom, którzy współtworzyli platformy internetowe: projektowali interfejsy użytkowników, programowali uczące się algorytmy i wymyślali, jak najskuteczniej zarobić na „darmowych” usługach.