Kiedy premier Morawiecki ogłosił, że od następnego dnia wszystkie kawiarnie, restauracje, bary i puby zostają zamknięte, pod restauratorami ugięły się nogi. Był piątek, większość miała już zgromadzone zapasy surowców na nadchodzący weekend, bo wtedy jest najwięcej klientów. Tymczasem dowiedzieli się, że mają natychmiast zamknąć lokale, bo „w pomieszczeniach gastronomicznych znajduje się bardzo dużo osób na niewielkiej powierzchni. W związku z tym dochodzi do częstych zakażeń, a maseczka nie jest tam używana.