W sklepach Biedronki można znaleźć niedaleko kas niepozorne biało-czarne ulotki, które – inaczej niż te kolorowe – nie informują o specjalnych promocjach czy wyjątkowych rabatach. Właściciel sieci w ten sposób przekonuje klientów, że został w poniedziałek niesłusznie ukarany przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Jerónimo Martins Polska, do którego należy ponad 3 tys. sklepów lidera polskiego rynku spożywczego, ma zapłacić aż 723 mln zł kary. Zdaniem UOKiK właściciel Biedronki wykorzystywał swoją przewagę w relacjach z dostawcami (głównie owoców i warzyw), zmuszając ich do udzielania tzw. retrorabatów.
Czytaj także: InPost na sprzedaż. Ale cena powala
Raban o rabaty
Co to takiego? Dostawcy i sieci handlowe powinny z góry uzgodnić wysokość rabatów, jakich ci pierwsi udzielą tym drugim. Według UOKiK Jerónimo Martins Polska przez lata zmuszał niektórych dostawców, aby udzielali tych rabatów dopiero po tym, jak ich towary zostały już sprzedane w sieci Biedronka. Mieli być zaskakiwani żądaniami i ponosili straty, na które się godzili, bo bali się stracić bardzo ważnego klienta, jakim jest Biedronka. Jej roczne obroty przekraczają 55 mld zł, a zerwanie współpracy może skończyć się dla wielu partnerów bankructwem.
Sam właściciel sieci stanowczo odrzuca argumentację UOKiK i zamierza walczyć o anulowanie tej bardzo wysokiej kary w sądzie. Nie grozi ona co prawda Biedronce bankructwem, ale byłaby bardzo bolesna. W ubiegłym roku sieć miała nieco ponad 2,2 mld zł zysku netto, a zatem kara UOKiK to aż jedna trzecia tej kwoty.