W piątek GUS poinformował, że w 2020 r. produkt krajowy brutto spadł o 2,8 proc. w ujęciu rocznym. Nasz kolega skomentował to cytatem z serialu „Czarnobyl”: „not great, not terrible” (co HBO tłumaczy na polski jako: „tragedii nie ma”), które to słowa wypowiada jeden z inżynierów na samym początku awarii w elektrowni. To oczywiście tylko ponury żart między ekonomistami, bo choć epidemia jest w Polsce 11. miesiąc i przyniosła straszne żniwo w wymiarze zdrowia i życia ludzkiego, to w gospodarce jest daleko od katastrofy. Nie oznacza jednak, że można się cieszyć z jednego z najpłytszych spadków PKB w Europie i nastawiać na optymistyczne prognozy wzrostu w 2021 r.
Sierpień: Mamy najgłębszą recesję od 1990 r., ale się podniesiemy?
Jedna z najlepszych gospodarek w Unii?
Wśród części komentatorów i wielu osób z rządu i administracji publicznej dane GUS wzbudziły zachwyt nad umiejętnym powstrzymaniem spadku najważniejszego wskaźnika rozwoju gospodarki. Nic dziwnego – PKB niższe o zaledwie 2,8 proc. wygląda imponująco szczególnie w zestawieniu z innymi, większymi gospodarkami. Najczęściej przytaczanym przykładem są Niemcy, w których spadek szacowany jest na ok. 5 proc., czy nawet cała Unia Europejska, w której PKB w 2020 r. skurczył się o 7,5 proc.
W optymistycznym transie pominąć można nawet fakt, że jest to najgorszy wynik polskiej gospodarki od czasów transformacji. Stosunkowo niewielki, w porównaniu do naszych sąsiadów, spadek PKB jest m.in. zasługą struktury polskiej gospodarki, w której przeważającą rolę odgrywają sektory słabo dotknięte przez pandemię – przetwórstwo przemysłowe, a nie usługi.