Janusz Rolicki, znany dziennikarz, pisarz i polityk, ostatnio komentator polityczny „Faktu” i „Do Rzeczy”, a dziś z racji wieku głównie emeryt, padł ofiarą internetowych oszustów. Swoje przeżycia opisał w ostatnim wydaniu świątecznej „Gazety Wyborczej” („Bitcoin: wirtualny zysk, realne groźby”). Przekonuje w nim, że zrobił to świadomie, bo odezwał się w nim dziennikarski instynkt i przypomniały mu się dawne czasy, gdy pół wieku temu był reporterem „Polityki” i pisał reportaże wcieleniowe. Wcielając się wówczas w jakąś fikcyjną postać, zgłębiał zakamarki peerelowskiego świata. Tym razem wcielił się w naiwnego emeryta, którego sprytni oszuści oskubali z pieniędzy.
Czytaj więcej: Spekulacje kryptowalutowe
Jak stracić pieniądze z firmą pseudobrokerską
Dla osób, które artykułu nie czytały, krótkie wyjaśnienie. Otóż Janusz Rolicki natrafiał w internecie na reklamy, na które chyba trafił każdy. Uwagę przyciąga zwykle zdjęcie jakiegoś celebryty – biznesmena, aktora, polityka – oraz informacja, że doszedł on do wielkich pieniędzy w zaskakujący sposób. Jeśli klikniemy w reklamę, dowiemy się, jak powtórzyć taki sukces. Jak Rolicki przyznaje, domyślał się, że te zdjęcia to podstęp i pewnie sami zainteresowani nie wiedzą, że wykorzystano ich wizerunki, ale haczyk łyknął. Jak zapewnia, z dziennikarskiego obowiązku.
To, co się potem zdarzyło, to banał, który przerabiało już tysiące Polaków. Został przekierowany na stronę firmy – pseudobrokerskiej – oferującej inwestycje przynoszące krociowe zyski. Wystarczy się zarejestrować, przelać odpowiednią kwotę, by uzyskać dostęp do własnej strony, za pomocą której można inwestować, pomnażając pieniądze.