Najważniejszym elementem projektu ma być stworzenie nowej państwowej instytucji, która przejmie od wszystkich krajowych koncernów elektroenergetycznych ich elektrownie węglowe. Odciążone w ten sposób odżyją i bez węglowego balastu ruszą drogą transformacji energetycznej. Ten nowy państwowy podmiot zyskał już roboczą nazwę Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego (NABE), ale wśród energetyków mówi się częściej o „węglowym hospicjum”, gdzie będą umierać kolejne elektrownie. Ciekawe, co na to powiedzą pracownicy energetyki węglowej i górnicy? Bo co powie najbardziej bojowy ziobrysta Janusz Kowalski, były już zastępca Sasina, łatwo przewidzieć. Rejtanem położy się w obronie węgla i zażąda wyjścia Polski z UE.
Czytaj także: Dokąd zmierza unijna i polska transformacja energetyczna?
Zabójczy pomysł PiS
PiS w 2015 r. brał władzę z przekonaniem, że zna cudowne lekarstwo na problemy górnictwa. Państwowe spółki elektroenergetyczne to przecież fabryki pieniędzy, a ponieważ używają węgla, wystarczy podarować im walące się śląskie kopalnie i niech się nimi zajmą. Będą kupować węgiel w takiej ilości i po takiej cenie, jakiej zażyczą sobie górnicy, bo przecież własnych kopalń nie skrzywdzą. Politycy PiS bardzo byli zdziwieni, że to tak nie działa. Pomysł okazał się zabójczy, bo nie uratował kopalń, a energetykę zepchnął na skraj ekonomicznej przepaści.
Czytaj także: Długie i drogie pożegnanie z węglem
Konieczność spalania drogiego węgla i płacenia coraz wyższych opłat za emisję CO2 sprawiły, że prąd z elektrowni węglowych stawał się coraz droższy, więc elektrownie trzeba było coraz częściej wyłączać.