Z informacji, do których dotarł portal WysokieNapiecie.pl, wynika, że Polska zgodziła się już na finansowy udział w projektach budowy wodociągów w Czechach, które mają zapewnić mieszkańcom Kraju Libereckiego zaopatrzenie w wodę, na czym najbardziej zależało Czechom. Problemem są teraz zapisy dotyczące egzekwowania kar za nieprzestrzeganie umowy. Czesi chcą nie tylko wysokich kar, ale także domniemania, że każde naruszenie norm, zwłaszcza hałasu czy zapylenia, będzie przypisywane automatycznie pracy kopalni. Na to polska strona nie chce się zgodzić. Każdy dzień oporu kosztuje nas 2,3 mln zł.
Czytaj także: Stawka większa niż Turów. O co się toczy spór z Czechami?
Opór, który kosztuje. Winni Czesi i Unia?
„Nauczyliśmy się zwalać wszystko na Unię Europejską. Wszystkiemu, co złe w polskiej energetyce i górnictwie, jest winna Unia. To my, będąc jednym z większych krajów tej Unii, nie potrafimy zadbać o własny interes? Gdzie jest nasz rząd? Gdzie są polscy europarlamentarzyści?” – pytał Jarosław Grzesik, przewodniczący Krajowego Sekretariatu Górnictwa i Energetyki NSZZ „Solidarność”, przemawiając podczas niedawnych obchodów Dnia Energetyka w Turowie.
Energetycy nieprzypadkowo wybrali na spotkanie miejsce, gdzie napięcie jest najwyższe. Zapowiadają, że będą bronić elektrowni i kopalni Turów, ale nie dają sobie wmówić, że wszystkiemu winni są Czesi z ich skłonnością do pieniactwa oraz bezrozumni sędziowie z luksemburskiego Trybunału. A najbardziej hiszpańska sędzia Rosario Silva de Lapuerta, która