PiS znów majstruje przy emeryturach. Chce, aby wysokość świadczeń rodziców w dużym stopniu zależała od liczby posiadanych dzieci. Politykom wydaje się, że w ten sposób skłonią Polaków do powiększania rodzin. Mamy się mnożyć z wyrachowania i strachu przed głodową starością. Tak mogą myśleć tylko ludzie, którzy nie mają pojęcia, dlaczego w ogóle rozwinięte społeczeństwa wymyśliły systemy emerytalne.
Czytaj także: Łapówka za dzieci. Chybione recepty PiS na demografię
Emerytury za dzieci? Można byłoby się śmiać...
To, co proponuje PiS, można tylko obśmiać, ale najpierw spróbujmy na poważnie. Pomysłodawczyni projektu Barbara Socha, wiceminister rodziny, uważa, że wymyśliła koło – uzależnienie wysokości przyszłych emerytur od liczby dzieci ma być cudownym rozwiązaniem naszego problemu demograficznego, tego, że znacznie więcej osób umiera, zwłaszcza w ostatnich latach, niż się rodzi. Ta kurcząca się liczba osób zdolnych do pracy i płacenia składek nie jest w stanie zarobić na świadczenia dla szybko rosnącej grupy seniorów.
Wiemy i dyskutujemy o tym od lat 90. Polskie społeczeństwo starzeje się bardzo szybko, ale podobny problem ma cała Europa. Więc inne kraje, chociaż niechętnie, wydłużają wiek emerytalny, a Polska wręcz odwrotnie. Dzięki przywróceniu wcześniejszego wieku emerytalnego PiS zdobył władzę. Ale problem nie zniknął, stał się jeszcze większy.