Rozrasta się polski klub atomowy. Kolejne firmy deklarują zamiar wybudowania małych siłowni jądrowych, by uniezależnić się od państwowej elektroenergetyki, która wciąż przywiązana jest do węgla. Także państwo nieustannie powtarza, że zbuduje wielkie elektrownie atomowe. Pierwsza ma zacząć pracę już w 2033 r., potem będą kolejne.
Mała ofensywa jądrowa polskich firm
Najnowszą modę na małe modularne reaktory jądrowe (SMR) wylansował Michał Sołowow, główny akcjonariusz firmy chemicznej Synthos. Podpisał on umowę z GE Hitachi Nuclear Energy (GEH) dotyczącą współpracy przy budowie reaktora jądrowego typu BWRX-300, projektu GEH. Ta umowa to na razie memorandum of understanding, więc nic pewnego. Synthos chce mieć własne źródło bezemisyjnej energii elektrycznej na swoje potrzeby i sprzedaż, bo to towar atrakcyjny, gdy ceny uprawnień do emisji CO2 rosną jak oszalałe.
Wielki przemysł, potrzebujący dużo energii, już dawno zorientował się, że państwowa elektroenergetyka nie gwarantuje mu bezpieczeństwa energetycznego, dlatego inwestuje we własne źródła. Tak robi też Orlen, który dostrzegł potencjał atomu i dołączył do spółki Synthosu. W tych dniach KGHM, kolejny państwowy koncern, zadeklarował, że chce inwestować w mały atom i w tym celu zawarł umowę z amerykańską firmą NuScale Power. Ma powstać od jednego do 12 modułów o mocy po 77 MW. Nie bardzo wiadomo jeszcze gdzie, rozważany jest scenariusz przeróbki na atom którejś z istniejących elektrowni węglowych lub budowa takiej od zera.