Pierwsze niedziele po wejściu w życie znowelizowanego zakazu handlu niedzielnego były testem. Do akcji ruszyli harcownicy – z jednej strony co odważniejsi przedsiębiorcy, z drugiej kontrolerzy Państwowej Inspekcji Pracy (PIP). Handlowcy chcą sprawdzić, gdzie w antyniedzielnym zakazie 2.0 kryją się luki, a PIP, czy zdoła skutecznie zniechęcić do ich wykorzystywania. Możliwości nie brakuje, bo ustawa zawiera ponad trzydzieści wyłączeń pozwalających na prowadzenie niedzielnego handlu. Dotyczą one, na przykład, czytelni. Uda się z nich skorzystać? „#InterPoCzytelnia jest otwarta w KAŻDĄ niedzielę! Zapraszamy na wygodne zakupy z lekturą w ręku” – reklamują się już sklepy sieci Intermarché.
Jeden z marketów tej sieci w Cieszynie wykorzystał fakt, że obok sklepu jest przystanek autobusowy i zamienił się w dworzec autobusowy. Hol wejściowy nazwano poczekalnią, a w środku trwał handel, bo dworcowe sklepy nie są objęte zakazem. Szybko okazało się jednak, że ten patent ma słabą stronę, bo na dworcach nie można sprzedawać alkoholu. A to jest towar, który ciągnie niedzielną sprzedaż. Dlatego dworzec zamienił się w wypożyczalnię sprzętu sportowo-rekreacyjnego. Na podobny pomysł wpadła sieć sklepów z alkoholem Al. Capone. W sklepach działa „ALEwypożyczalnia sprzętu sportowego i rekreacyjnego” (zestaw do pokera, badmintona, tenisa stołowego, szachy, warcaby). Wszystko dlatego, że w nowych przepisach dopuszczono handel w niedziele „w zakładach prowadzących działalność w zakresie sportu, oświaty, turystyki i wypoczynku”.
Sieć delikatesów na Śląsku poszła jeszcze dalej i wykorzystała przepis pozwalający na niedzielną działalność zakładów pogrzebowych. Dlatego tropem handlowców na niedzielną kontrolę natychmiast ruszyli inspektorzy PIP, dopingowani jak zawsze przez liderów Solidarności.