Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Rynkowy rozwód polsko-rosyjski. Biznesu i polityki nie da się rozdzielić

Dyskont rosyjskiej sieci Mere w Częstochowie Dyskont rosyjskiej sieci Mere w Częstochowie Daniel Dmitriew / Forum
Poza surowcami energetycznymi łączy nas od dawna niewiele, ale po obu stronach nie brakowało inwestorów przekonanych, że biznes można oddzielić od polityki. Pomylili się, bo żaden z nich nie wyobrażał sobie, do czego jest zdolny Władimir Putin.

Z tego była dumna nie tylko bydgoska Pesa. Kontrakt na dostawę 120 tramwajów do Moskwy, zawarty w 2013 r., a zatem krótko przed pierwszą rosyjską agresją na Ukrainie, wpisywał się w szalone wówczas tempo rozwoju polskiego producenta taboru szynowego. Plany firmy, uważanej wtedy za jedną z pereł naszej gospodarki, były wyjątkowo ambitne. Pesa chciała na rosyjskim rynku stworzyć joint-venture z lokalnym partnerem i liczyła, że imponujące zamówienie jest początkiem jej ekspansji na Wschodzie. Rzeczywistość brutalnie zweryfikowała te plany. Rosjanie odebrali 60 tramwajów, a potem kontrakt został zawieszony. Oficjalnie z powodu osłabienia rubla po zajęciu przez Rosję Krymu i rozpoczęciu wojny w Donbasie. Nieoficjalnie z powodów politycznych. Po długich negocjacjach Pesie udało się jeszcze dostarczyć 10 sztuk, ale reszta nigdy nie dojechała do Moskwy. W kolejnych przetargach organizowanych przez rosyjskie miasta Polacy nie mieli już żadnych szans. Rosyjskie kłopoty nie były głównym powodem zapaści Pesy, która w 2017 r. stanęła na krawędzi bankructwa, ale na pewno się do niej przyczyniły.

Akcje LPP w dół

Dużo lepiej – przynajmniej do czwartku – wyglądały perspektywy rosyjskie naszej branży odzieżowej i obuwniczej. Dla LPP tamtejszy rynek to ok. 20 proc. obrotów, a dokładnie rok temu polski potentat chwalił się otwarciem nowego magazynu w Moskwie. Przeznaczenie: obsługa lokalnego sklepu internetowego, działającego obok ponad 400 punktów stacjonarnych w Rosji i Kazachstanie. Trudno się zatem dziwić reakcji warszawskiej giełdy po rozpoczęciu agresji. Kurs akcji LPP w ciągu tygodnia spadł o ponad jedną trzecią. Dzisiaj największe zagrożenie dla firmy to akcje bojkotu ze strony rosyjskich konsumentów jako forma zemsty za twarde sankcje nałożone na reżim Putina. Kłopotów, chociaż znacznie mniejszych, może obawiać się też CCC, lider polskiego rynku obuwniczego, dla którego Rosja to ok. 2 proc. obrotów. Jednak także ta firma wiązała z krajem-agresorem ogromne nadzieje. W zeszłym roku chwaliła się uruchomieniem rosyjskiego sklepu internetowego.

Czytaj także: Patriotyczna odzież. Polskie firmy muszą sprzedawać w Rosji

Polskie wódki „odbite”

Chociaż relacje polsko-rosyjskie od dawna były złe, także Rosjanie nie rezygnowali wcale z naszego rynku. Amerykańska firma CEDC przejęła w 2005 r. kontrolę nad Polmosem Białystok, jednak po kilku latach wpadła w poważne kłopoty. Ostatecznie dostała się w 2013 r. w rosyjskie ręce, a jej właścicielem został holding kierowany przez Rustama Tariko. CEDC w nowych rękach jako producent znanych marek (Żubrówka, Soplica, Absolwent, Bols) stała się niekwestionowanym liderem polskiego rynku wódki. Jednak na jesieni ubiegłego roku Rosjanie zdecydowali się sprzedać CECD polskiemu Maspeksowi. Przeprowadzenie transakcji trwało kilka miesięcy, ale okoliczności polityczne z pewnością ją przyspieszyły. Maspex, zapewne bojąc się konsumenckiego bojkotu, poinformował o repolonizacji znanych wódek w dzień inwazji Rosji na Ukrainę.

Jedni się z Polski wycofali...

Wycofaniem rosyjskiego inwestora zakończyła się także inna głośna inwestycja. W 2016 r. Łukoil zapowiedział sprzedaż swoich stacji benzynowych w Polsce i krajach bałtyckich austriackiej firmie Amic Energy. Nie ukrywał, że czuje się niemile widziany na tych rynkach. Nie wszyscy uwierzyli w szczerość tych intencji i do dziś podejrzewa się, że Amic kontrolowany jest przez Rosjan. Sama firma, mająca w Polsce 116 stacji, stanowczo zaprzecza takich zarzutom i podkreśla, że z rosyjskim kapitałem nie ma nic wspólnego. Jednak przed nią zapewne trudne miesiące, aby przekonać do tego polskich kierowców. Gdańska Organizacja Turystyczna właśnie zerwała współpracę z tą siecią paliw, która oferowała rabaty na tankowanie posiadaczom gdańskiej Karty Mieszkańca.

...inni przybyli. Czy zdołają podbić nasz rynek?

Gdy jedni się wycofywali, inni przybywali. W ubiegłym roku fabrykę wełny mineralnej w Wykrotach (wartą prawie 300 mln zł) uruchomił rosyjski Technonicol. Polityczne napięcia niestraszne były też sieci handlowej Mere, która dwa lata temu zaczęła w Polsce otwierać sklepy nazywane twardymi dyskontami. Na razie działa ich dziewięć, ale jeszcze niedawno rosyjski właściciel zapowiadał, że planuje w naszym kraju otworzyć nawet sto placówek. Mają przyciągać klientów bardzo niskimi cenami i specjalizują się w produktach spożywczych mało znanych marek, głównie o długim terminie przydatności do spożycia. Nie są to zatem sklepy oferujące pełną gamę żywności, tylko wybrane artykuły. Szanse Mere na rozwój po ostatnich wydarzeniach zmalały raczej do zera, chociaż sieć nigdy nie afiszowała się ze swoją rosyjskością.

Koniec dobrych relacji

Bez względu na to, co wydarzy się w najbliższych dniach i tygodniach, gospodarcze związki Polski i Rosji zostaną z pewnością zredukowane do absolutnego minimum. To trudna lekcja dla tych firm z obu krajów, które z pewnością nie zakładały tak dramatycznych wydarzeń i chciały po prostu zarabiać pieniądze, zgodnie zresztą z prawem i lokalnymi przepisami. Trudno się temu dziwić, bo przecież dwa kraje będące właściwie sąsiadami i mające duże rynki zbytu są dla siebie zawsze atrakcyjne gospodarczo, nawet jeśli należą do różnych bloków ekonomicznych i nie utrzymują dobrych relacji politycznych. Gdy jednak jeden z nich przekracza nieprzekraczalną granicę, dalsze związki są już w zasadzie niemożliwe.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną