Przepisy na ryby
Święta za pasem, za nami katastrofa Odry. Jakie ryby kupować, jakich unikać?
Tego jeszcze nie było – płat karpia w dyskontach Lidla kosztuje po 69,90 zł za kilogram. Jest droższy od fileta z łososia pacyficznego z certyfikatem MSC (dziki, ze zrównoważonych połowów) i od atlantyckiego (hodowlanego) w dzwonkach – oba po 64,90 zł za kilogram. Wszystkie trzy produkty opatrzono szyldem „supercena”. A za pasem święta z tradycją ryby wigilijnej. Pytanie pierwsze: po ile będzie tradycja? Drugie: jakie ryby kupować, jakich się wystrzegać? I trzecie: czy po tym, co widzieliśmy na Odrze, jedzenie ryb jest w pełni bezpieczne?
Za Gierka po Polsce krążył prześmiewczy slogan „Jedzcie dorsze, g...o gorsze”. Polska flota rybacka hulała wtedy na morzach i oceanach, łowiąc w szczycie ok. 600 tys. ton ryb rocznie. Dziś w Gdyni na nabrzeżu Dalmoru, który był jednym z rybnych potentatów, w miejscu hal produkcyjnych stoją apartamentowce z widokiem na zatokę (po 30 tys. zł i więcej za metr kwadratowy). A przy nabrzeżu, do którego kiedyś dobijały trawlery z rybą, cumują bardziej lub mniej wypasione jachty.
Kres tamtej oceanicznej hulance położył podział łowisk pomiędzy państwa nadbrzeżne. Nam przypadły udziały w obecnie mocno już przetrzebionym Bałtyku. Dziś niegdysiejsze kpiny z dorsza miałyby słaby odzew. Jego cena w postaci fileta niewiele ustępuje cenie fileta z łososia. A świadomość prozdrowotnego waloru ryb jest wyższa niż dawniej. Jeśli pojawiają się wątpliwości, to dotyczą czystości środowiska, z którego ryby pochodzą, i szkodliwych substancji, jakie w związku z tym mogły się znaleźć w ich mięsie.
W maju 2021 r. dyrektorzy trzech morskich instytutów badawczych (Morskiego Instytutu Rybackiego w Gdyni, Instytutu Oceanologii PAN w Sopocie oraz Instytutu Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiego) dość nerwowo zareagowali na artykuły „straszące konsumentów skażeniem ryb bałtyckich”.