Na początku października w dawnych moskiewskich Garażach Specjalnego Przeznaczenia Federalnej Służby Bezpieczeństwa Rosji, dziś zamienionych w kremlowskie muzeum motoryzacji, odbyła się uroczysta premiera najnowszego dzieła rosyjskiego przemysłu samochodowego – modelu Aurus Commendant. To ogromny luksusowy SUV okrzyknięty „rosyjską odpowiedzią na Rolls-Royce’a Cullinana”. Seryjna produkcja ma ruszyć na początku 2023 r. Cena to 33,7 mln rubli, czyli ok. 600 tys. euro.
Aurus jest motoryzacyjną marką powołaną do życia kilka lat temu na polityczne zamówienie. To taki odpowiednik naszej Izery, tyle że w wersji superluksusowej, bo grupą docelową jest prezydent Putin i jego ludzie. Dlatego pierwszy model, czyli Senat, w opancerzonej wersji Limousine L700, znany jest jako „bestia Putina”. Władcy Kremla mają ambicję podróżowania rosyjskimi autami nieustępującymi amerykańskim, a ponieważ auto prezydenta USA popularnie zwane jest bestią, więc i Putin musi mieć takie.
Nowa, rdzennie rosyjska marka z Jełabugi w Tatarstanie powstała dzięki wsparciu inwestorów z Zatoki Perskiej i konstruktorów Porsche. Dziś ma przekonywać, że Rosja jest silna jak dawniej, skoro może produkować auta porównywalne z Rolls-Royce’em. Firma nie podaje wielkości produkcji, ale jeden z rosyjskich portali motoryzacyjnych na podstawie danych rejestracyjnych ustalił, ile Aurusów wyjechało w tym roku z fabryki w Jełabudze: 10 sztuk.
Tak więc kolejna rosyjska marka może mile łechtać ego Rosjan, ale ich problemów nie rozwiąże. A te są takie, że od rozpoczęcia agresji na Ukrainę ceny aut nowych i używanych na rynku rosyjskim poszybowały w górę, a z kupnem są problemy. Kończą się też zapasy części zamiennych, więc z naprawami też nie jest łatwo.