Wbrew pierwszym obiegowym komentarzom katowicki sąd okręgowy nie „unieważnił” wskaźnika WIBOR ani nie usunął go z umowy kredytowej. Jednak wydane na początku listopada postanowienie, o którym głośno od wczoraj, i tak zasługuje na uwagę. Na czas trwania procesu sąd zdecydował o obniżeniu oprocentowania spornego kredytu. Osoba spłacająca go, która pozwała bank, ma nadal płacić raty, ale odsetki zostały ustalone na poziomie zaledwie 2,19 proc. To tyle, co marża spornego kredytu. Usunięty, a właściwie zawieszony został wskaźnik WIBOR, wynoszący dziś 7,40 proc. (dla WIBOR3M) lub 7,60 proc. (dla WIBOR6M). Co to oznacza w praktyce?
Czytaj także: Amunicja RPP się wyczerpuje. Zostają już tylko drastyczne rozwiązania
1,7 tys. zamiast 6,7 tys.
Osoba skarżąca bank (chodzi prawdopodobnie o ING) będzie, według informacji z obsługującej ją kancelarii, płacić na razie ratę w wysokości zaledwie 1,7 tys. zamiast dotychczasowych 6,7 tys. zł. To efekt drastycznego obniżenia oprocentowania do poziomu marży. Nie jest to jednak żaden wyrok, a tylko tzw. zabezpieczenie na czas trwania procesu. Sąd nie usunął wskaźnika WIBOR z umowy kredytowej, co jest celem pozwu, ale na razie niejako go „zawiesił”. Wszystko zależy od wyroku, a do niego droga zapewne jeszcze daleka, bo nawet gdyby był korzystny, bank z pewnością złoży apelację.
Dlaczego WIBOR powinien być usuwany z umów?
Adwokaci widzą dwa powody, dla których WIBOR powinien być usuwany z umów kredytowych. Pierwszy to fakt, że banki w sposób niewystarczający informowały klientów o ryzykach związanych ze zmienną stopą procentową. Mówiąc wprost, kredytobiorcy zostali wprowadzeni w błąd. A drugi argument to sama konstrukcja WIBOR-u. Teoretycznie jest on wyliczany w oparciu o transakcje międzybankowe, podczas których instytucje pożyczają sobie pieniądze. W praktyce takich transakcji jest obecnie bardzo mało, a poziom WIBOR wcale nie odpowiada temu, ile banki kosztuje dostęp do kapitału.
Czytaj także: WIRF, WIRD, WRR czy... POLONIA. Rynek wybiera następcę WIBOR-u
Prawdziwe trzęsienie ziemi w systemie finansowym
Na razie trudno powiedzieć, po czyjej stronie stanie katowicki sąd. Jednak już sam fakt, że pozew przyjął i wydał na razie postanowienie bardzo korzystne dla kredytobiorczyni , powinien mocno zaniepokoić nie tylko banki. Usuwanie WIBOR-u z umów kredytowych spowodowałoby prawdziwe trzęsienie ziemi w całym systemie finansowym i pogrążyłoby większość, jeśli nie wszystkie działające u nas banki. Skutki dla sektora okazałyby się dużo poważniejsze niż seryjne unieważnienie przez sądy umów frankowiczów, które część banków wpędziło w poważne tarapaty. Co ważne, w tym przypadku nie chodzi o unieważnienie umowy kredytu złotowego (nie miałoby to sensu dla klienta), tylko po prostu o znaczące obniżenie rat. Bez wskaźnika WIBOR pozostaje sama marża (najczęściej ok. 1,5–2 proc,), a kredyt spłacany jest dalej.
Czytaj także: Politycy chcą ulżyć kredytobiorcom. Czy są na to szanse?
Banki mają zapewne nadzieję, że zanim sądy wydadzą pierwsze wyroki w sprawie kredytobiorców złotowych, wskaźnik WIBOR zostanie zastąpiony przez WIRON. Będzie można go stosować już od przyszłego roku. Ma on być bardziej przejrzysty i pozbawiony kontrowersji WIBOR-u. Wszystko jednak zależy od sędziów. W przypadku kredytów frankowych na początku większość wyroków była korzystna dla banków, potem zaczęły się próby tzw. odfrankowienia kredytów, aż w końcu standardem stało się unieważnianie umów. Ten argument może działać na korzyść kredytobiorców złotowych. Czują się oni dzisiaj niesprawiedliwie traktowani, gdy widzą, jakie korzyści odnoszą frankowicze z unieważniania umów.
Trudniej niż z kredytami frankowymi
Jednak przy tworzeniu analogii trzeba zachować dużą ostrożność. W przypadku kredytów frankowych mamy do czynienia z klauzulami abuzywnymi, czyli niedozwolonymi. Zaś przy kredytach złotowych trzeba najpierw udowodnić albo wprowadzenie przez bank klienta w błąd (chodzi o mechanizm zmiennej stopy procentowej), albo wykazać, że sam WIBOR jest sprzeczny z obowiązującym prawem. Ani jedno, ani drugie nie wydaje się proste, więc na razie lepiej zachować spokój i nie robić sobie być może niepotrzebnych nadziei. Przed nami nerwowe miesiące, a być może lata. WIBOR-owa burza dopiero nadciąga – jeśli się rozpęta, jej skutki dla całej gospodarki nawet trudno sobie wyobrazić, bo przecież o ten wskaźnik oparte są nie tylko kredyty hipoteczne.
Czytaj także: Frankowa saga trwa. TSUE znów po stronie klientów banków