Ten sam towar, za który płaciliśmy na początku 2021 r. tylko 100 zł, w listopadzie 2021 r. kosztował już 108 zł, a w listopadzie obecnego roku nie jest tańszy niż 128 zł. Najpóźniej od stycznia ceny znów pójdą w górę jeszcze szybciej. Analitycy spodziewają się, że przebiją pułap 20 proc.
Czytaj także: NBP wróży z fusów szybki spadek inflacji
Jest drogo i coraz drożej
Te 17,4 proc. należy bowiem porównywać z cenami z listopada 2021 r., a przecież wtedy inflacja sięgała już 8 proc. W porównaniu z początkiem 2021, gdy jeszcze wzrost cen nie przyspieszył, jest coraz drożej. Tylko w listopadzie w stosunku do października tego samego roku ceny urosły średnio o 0,7 pkt proc. Ale żywność według wstępnych wyliczeń GUS zdrożała w ciągu ostatniego miesiąca o 1,6 pkt. Rok do roku ceny artykułów żywnościowych wzrosły o 22,3 proc. W ostatnim miesiącu staniało natomiast paliwo do samochodów, o 1,2 proc., ale w ciągu roku zdrożało aż o 15,5 proc. Nośniki energii, czyli gaz, prąd i węgiel, nieznacznie staniały od października – o 0,1 pkt proc., ale od listopada 2021 urosły o ponad 36,8 proc.
Czytaj także: Miała być tańsza jesień, ale inflacja pnie się do góry nieubłaganie
Wolniej w Niemczech i Hiszpanii
Tempo inflacji przyhamowało także w Niemczech – z 10,4 proc. w październiku do 10 proc. w listopadzie. Nieco zwolniło też w Hiszpanii. Nie możemy jednak porównywać Polski do tych krajów z co najmniej dwóch powodów. Pierwszy: inflacja jest tam, mimo wojny i uzależnienia od rosyjskich paliw, jednak prawie o połowę niższa niż w Polsce.