Stan przedzawałowy
Stan przedzawałowy. Polskie firmy balansują na krawędzi przetrwania
W Starachowice obie plagi, czyli inflacja i bezrobocie, uderzyły jednocześnie. Dwaj najwięksi pracodawcy w mieście zapowiedzieli właśnie zwolnienia grupowe. Najpierw Ceramika Cerrad, producent płytek, zwolniła 350 osób, teraz MAN Truck&Bus pozbędzie się aż 860 pracowników z 3,5 tys. załogi. Michael Kobriger z zarządu przedstawił związkowcom sprawę jasno. Przyczyną jest spadek sprzedaży autobusów. Z 7,4 tys. w 2019 do 4,6 tys. w 2021 r. Obecny rok jest jeszcze gorszy, przez dziewięć miesięcy klienta znalazło zaledwie 2,8 tys. Więc zamiast 12 autobusów dziennie trzeba ograniczyć produkcję do ośmiu. Nadziei na poprawę nie widać.
Cerrad i MAN to największe firmy w mieście, nie ma mowy, aby wszyscy zwolnieni znaleźli pracę na miejscu. Zwłaszcza że zapowiedziane zwolnienia nie muszą być ostatnie. Cerrad jeszcze niedawno zatrudniał 1,4 tys. osób. Wypowiedzenie otrzyma co czwarty, nie tylko w Starachowicach, ale także w Końskich. Fabryka już wygasiła trzy z siedmiu linii produkcyjnych, los pozostałych zależy od cen gazu. Miesięcznie jeszcze w styczniu płacili za niego 4 mln zł, obecnie już 60 mln. Samochodowy gigant proponuje natomiast chętnym przenosiny do swojej fabryki ciężarówek w Krakowie albo nawet w Banovcach na Słowacji. Ale raczej nie warto się pakować, bo w trudnej sytuacji jest cały przemysł motoryzacyjny w Europie.
Z niego żyje wiele dużych polskich firm dostarczających podzespoły dla międzynarodowych koncernów samochodowych, nie tylko dla MAN. – Wartość ich produkcji w Polsce wynosi prawie 96 mld zł rocznie. W całej Europie przemysł motoryzacyjny daje pracę ponad 13 mln osób – mówi Tomasz Bęben, dyrektor Stowarzyszenia Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych. Pandemia, wojna w Ukrainie, inflacja i kryzys energetyczny spowodowały, że wiele przedsiębiorstw jest obecnie na skraju załamania.