Cebula wyciska łzy
Ceny warzyw wystrzeliły w górę. Będzie jeszcze gorzej? „Płakać się chce jak po cebuli”
Cebula i marchew zdrożały w ciągu roku dwukrotnie; cukier produkowany z polskich buraków – o 85 proc.; kilkudziesięcioprocentowe wzrosty zaliczyły też pomidory, ogórki, papryka. Średnio od 2021 r. ceny warzyw wzrosły o 36 proc.; po tym sezonie to już będzie ponad 50 proc.
– Jak żyć, panie paprykarzu? – chciałoby się zapytać sławnego Stanisława Kowalczyka z okolic Przysuchy na Mazowszu. Najwyraźniej na papryce za 40 zł za kilogram też nie zarobił, bo, jak mówią sąsiedzi, już jej nie uprawia. Droga papryka jest importowana, krajowa się spóźni, będzie dopiero w czerwcu. Nie można liczyć, że po nowych zbiorach ceny wrócą do poprzedniego poziomu.
Koszty produkcji rodzimej papryki podbija drogi ekogroszek. U nas drogo, a w Wielkiej Brytanii jeszcze niedawno zakupy pomidorów i ogórków reglamentowano: po sztuce na kupującego. Kontrakt na import warzyw z Chile im się skończył, a w południowej Hiszpanii i północnej Afryce anomalie pogodowe opóźniły zbiory. W Europie kontynentalnej pomidorów nie brakuje, ale jest ich mniej, a dostawcy po brexicie na Wyspy się nie pchają. – Wolę sprzedać do sieci niemieckiej, niż stać na granicy brytyjskiej i wypełniać tony papierów – twierdzi polski eksporter.
Polska jest ciągle dużym producentem warzyw. Ze wstępnych wyliczeń Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej wynika, że w ubiegłym roku zebraliśmy aż 4 mln ton, ale to zaledwie 3 proc. więcej niż rok wcześniej. Dlaczego polscy rolnicy nie zwiększają upraw? Przecież z międzynarodowych raportów, także Komisji Europejskiej, wynikało, że polskie rolnictwo stanie się wkrótce beneficjentem ocieplenia klimatu. Można będzie u nas uprawiać warzywa, dla których jeszcze niedawno polski klimat był nieprzyjazny, może nie banany, ale bakłażany na pewno.