Trudno o większy paradoks. Dzisiaj w Krakowie znów jakość powietrza jest bardzo zła, więc komunikacją miejską można podróżować za darmo. Również dzisiaj sąd uchylił krakowską uchwałę o wprowadzeniu w mieście od lipca strefy czystego transportu. Doszukał się w niej błędów proceduralnych, chociaż nie zakwestionował samej idei ograniczania ruchu najstarszych i najbardziej szkodliwych dla środowiska pojazdów.
Mało prawdopodobne, aby przed kwietniowymi wyborami krakowscy radni doszli do porozumienia i przyjęli nową uchwałę. W drugim z największych miast w Polsce, gdzie wieloletnie rządy kończy niepopularny Jacek Majchrowski, trwa już ostra kampania. Walka o schedę po nim prowadzona będzie z pewnością brutalnie. Krakowianie zostaną zasypani obietnicami, a nie żadnymi zakazami.
Strefa czystego transportu tylko w Warszawie
Strefy czystego transportu mają poprawić fatalną nie tylko zimą jakość powietrza w dużych miastach, ale na razie ich tworzenie to prawdziwa droga przez mękę. Tylko Warszawa i Kraków przyjęły stosowne uchwały. Ta stołeczna pojawiła się pod koniec ubiegłego roku – z powodów taktycznych, aby nie zdążył jej już zablokować odchodzący wojewoda z PiS. Jednak i tak warszawska strefa ma być bardzo niewielkich rozmiarów w porównaniu do pierwotnych planów, bo obejmie tylko Śródmieście i okolice. Bardziej ambitny chciał być Kraków, planujący strefę obowiązującą prawie w całym mieście. Na razie nie będzie jej w ogóle.
Tworzenie stref w miastach powyżej 100 tys. mieszkańców z przekroczonymi normami zanieczyszczeń to w zasadzie obowiązek od przyszłego roku. Tak wynika z jednego z kamieni milowych, które poprzedni rząd zaakceptował, by odblokować pieniądze w ramach Krajowego Planu Odbudowy. Tyle że równocześnie to właśnie lokalni politycy PiS (oraz Konfederacji) najgłośniej protestują przeciw tworzeniu takich stref. Twierdzą, że w ten sposób poszkodowani mają być ubożsi, których nie stać na nowszy samochód. O tym, że ich własny rząd nie tylko wprowadził przepisy umożliwiające tworzenie takich stref, ale pośrednio zobowiązał miasta do ich tworzenia, przedstawiciele PiS jakoś nie wspominają.
Stare diesle: bomby ekologiczne
Przed wyborami samorządowymi radni większości metropolii postanowili trudnym tematem się nie zajmować lub poprzestać na razie na konsultacjach (np. we Wrocławiu). Natomiast w Warszawie i Krakowie, gdzie prezydenci wykazali się pewną odwagą, przewidziano na razie wyjątkowo łagodne restrykcje, które miałyby się zwiększać dopiero od 2026 r. W centrum stolicy od połowy roku zakazany ma zostać (jeśli sąd i tej uchwały nie unieważni) ruch tylko naprawdę leciwych pojazdów – tych na benzynę starszych niż 27-letnie, a w przypadku silnika diesla mających ponad 19 lat. To bowiem stare diesle są pojazdami emitującymi najwięcej zanieczyszczeń, zwłaszcza rakotwórczych tlenków azotu. Kolejne rządy tolerowały ich sprowadzanie z krajów Europy Zachodniej (zwłaszcza Niemiec), które oczywiście chętnie pozbywały się takich bomb ekologicznych.
Czyste powietrze przed wyborami
Teraz problem z nimi ma Polska. Przeciwnicy stref czystego transportu argumentują, że oto nagle państwo chce zakazać użytkowania aut, z którymi do tej pory nie miało żadnego problemu, co narusza jakoby święte prawo własności. Ten argument dość łatwo obalić, bo przecież tzw. kopciuchy, których w wielu miejscach nie wolno już używać, do niedawna również były w pełni legalne.
Tyle że na ich wymianę przewidziano szereg dotacji. Tymczasem w ramach stref czystego transportu mieszkańcy nie mogą liczyć na to, że samorządy – z pieniędzy wszystkich podatników – dopłacą im do wymiany aut na nowsze. Na pewno temat wyrzucenia z ulic najbardziej szkodliwych pojazdów będzie jednym z gorętszych wątków kampanii przed wyborami samorządowymi. Pojawi się mnóstwo populistycznych wypowiedzi i straszenia wyborców. Gdy politycy mają do wyboru zdenerwować część elektoratu albo walczyć o czystsze powietrze, wiadomo, że to drugie stoi na przegranej pozycji.