Co z KPO
Płyną miliardy z KPO. Czy Polska zdąży je wydać? Rząd ma kilka powodów do zmartwień
Decyzją Brukseli z 29 lutego Polska otrzymała dostęp do blisko 600 mld zł, rekordowej sumy w historii unijnych transferów nad Wisłę, które do tej pory były zamrożone z powodu sporu o praworządność. Podczas gdy politycy z ekipy Donalda Tuska mogli odtrąbić sukces, ogłaszając spełnienie jednej z najważniejszych wyborczych obietnic, to urzędnicy w ministerialnych gabinetach dostali powód do zadumy. Jak Polska ma wydać w niecałe trzy lata 260 mld zł z Krajowego Planu Odbudowy? W odróżnieniu od „klasycznej” polityki spójności, z której dotychczas finansowane były inwestycje w rozwój regionów, pieniądze z powołanego w czasie pandemii funduszu odbudowy są uwarunkowane realizacją konkretnych celów. To dodatkowo komplikuje zadanie, bo Polska nie tylko musi szybko wydać gigantyczne pieniądze, ale też przeprowadzić zapisane w KPO 48 reform i 54 inwestycje. Niektóre z nich mogą się okazać mocno niewygodne dla rządu, np. wprowadzenie opłaty rejestracyjnej od pojazdów emitujących CO2, a docelowo ich opodatkowanie czy pobieranie opłat na nowych autostradach i drogach ekspresowych.
- Ruszamy z KPO, odblokowaliśmy też fundusze europejskie. Stoimy przed ryzykiem, że w 2026 r. środków na inwestycje będzie więcej niż potrzeba. Dlatego zdecydowaliśmy się przyspieszyć inwestycje z funduszy europejskich w tym i przyszłym roku - będzie więcej konkursów dla przedsiębiorców czy samorządów. Renegocjujemy też KPO z Komisją. Chcemy zainwestować więcej pieniędzy w samorządy i małe polskie firmy, bardziej docenić mieszkańców mniejszych miast. Na pewno zrezygnujemy z tych inwestycji, których realizacja jest wątpliwa ze względu na opóźnienie wygenerowane przez naszych poprzedników - mówi wiceminister funduszy Jan Szyszko. Jego resort będzie odpowiadać za ostateczne przygotowanie i położenie na biurku premiera projektu zmian.