Gdy Komisja Europejska obiecała poprawki w Zielonym Ładzie, których żądali, a import ukraińskiej żywności do Polski zostanie jeszcze bardziej ograniczony, rolnicy… zaostrzyli protest. Jakby nie o to im naprawdę chodziło. Im bardziej Komisja Europejska i nasz rząd ustępują, tym więcej żądają protestujący. Czy organizatorzy podgrzewają nastroje, bo boją się, że wybory za pasem i prawdziwi rolnicy stracą zainteresowanie rozróbami?
Czytaj także: Rozróba przed wyborami. Rolnicy oddali głos politykom
Blokada eksportu uderza w naszą gospodarkę
Trwające już kilka dni blokowanie granicy z Niemcami nie ma nic wspólnego z Europejskim Zielonym Ładem, ma za to wiele z polskim eksportem. Niemcy są największym odbiorcą polskich towarów, uniemożliwienie dostarczenia zakontraktowanych towarów do klienta jest strzałem w polską gospodarkę, w polskie firmy. Z niesolidnym dostawcą zrywa się kontrakty, nie daje mu się zarobić. Kraj, w którym jest wielu niesolidnych dostawców, traci znaczenie i szacunek na rynkach światowych. To jest celem protestujących rolników? Branża transportowa od początku protestów alarmowała, że zablokowanie granicy z Niemcami oznacza dla kraju i wielu firm wielomiliardowe straty. Organizatorzy protestu się tym nie przejęli.
A jeśli inne kraje zechcą nam się zrewanżować? Nasz eksport do Ukrainy jest o 7 mld euro większy niż import. Eksport polskiej żywności przekracza rocznie 50 mld euro, z tego aż 80 proc. kupują kraje unijne. Przypomnijmy, że przed naszym wstąpieniem do UE jej rynek chroniono przed polską żywnością cłami i kontyngentami.