Polska jest jednym z krajów o najgorszej sytuacji mieszkaniowej w Unii Europejskiej – mieszkania w Polsce są małe, jest ich niewiele, sytuujemy się również w ścisłej czołówce pod względem ich przeludnienia. Od lat w debacie publicznej mówi się o kilku milionach brakujących mieszkań, a ceny tych dostępnych na rynku z miesiąca na miesiąc dynamicznie drożeją, w największych miastach przekraczając już 15 tysięcy za metr kwadratowy.
Dlaczego w Polsce buduje się mało i drogo
Jednym ze źródeł problemu jest to, że w Polsce buduje się mało, a przynajmniej znacznie mniej niż np. w okresie PRL-u. Od połowy lat sześćdziesiątych liczba oddawanych do użytku mieszkań nie spadała w Polsce poniżej 150 tysięcy rocznie, osiągając w 1978 r. rekordowe 283 tysięcy. Gospodarka mieszkaniowa III RP, pozostawiona na pastwę wolnego rynku, nie była w stanie dorównać tym wynikom – przez pierwsze 15 lat po transformacji oddawano średnio pomiędzy 60 a 150 tysięcy mieszkań rocznie, a dopiero w ostatnich kilku latach deweloperzy przekraczają granicę 200 tysięcy.
Mieszkania tymczasem drożeją – częściowo z powodu całkowitej abdykacji państwa ze swoich konstytucyjnych zobowiązań, do których należy „prowadzenie polityki sprzyjającej zaspokojeniu potrzeb mieszkaniowych obywateli”. Od lat jedynym realizowanym narzędziem przez kolejne rządzące partie są programy dopłat do kredytów hipotecznych. W takiej formie politykę mieszkaniową prowadziła PO, tą samą ścieżką – w obliczu klęski programu Mieszkanie Plus – poszedł rząd PiS, kolejne podobne plany przedstawia w tej chwili nowy rząd.
Choć w krótkim terminie programy te pomogły wielu Polkom i Polakom w zakupie własnego mieszkania, odbywało się to kosztem przyszłych pokoleń, które za mieszkania muszą płacić coraz więcej.