Bagaż z paczkomatu
Mamy już 50 tys. paczkomatów. Ułatwiają życie, ale drażnią, szpecą, świecą w okna
Plac Czterech Paczkomatów – tak w styczniu profil Okno na Warszawę opisał na Facebooku zdjęcie miejsca przy ul. Górczewskiej w stolicy. Na niewielkiej przestrzeni wyłożonej kostką brukową, pozbawionej jakiejkolwiek zieleni, stoją – we wszystkich jej rogach – cztery urządzenia należące do różnych firm kurierskich. Nie ma wśród nich jednak InPostu, więc nieformalna nazwa placu nie jest poprawna. Bo paczkomat to nazwa zastrzeżona przez firmę. InPost grozi sądem tym, którzy ośmielą się używać słowa „paczkomat” na określenie automatów paczkowych należących także do innych operatorów. Sklepom korzystającym z dostaw do jego urządzeń zalecał nawet, żeby nie odmieniać wyrazu „paczkomat”, pisać go wielką literą, a po nim dodawać jeszcze symbol ® oznaczający towarowy znak zastrzeżony.
Według danych portalu cashless.pl liczba wszystkich automatów paczkowych przekroczyła już 50 tys. w całej Polsce, co oznacza wzrost w ciągu zaledwie roku o niemal jedną trzecią. Rynek można podzielić na prekursora i lidera, czyli InPost, oraz całą resztę.
InPost ma już w naszym kraju około 25 tys. paczkomatów, czyli niemal połowę wszystkich tego typu urządzeń. Jednak tempo rozwoju jego sieci spowalnia, bo w ub.r. zwiększyła się tylko o ok. 14 proc. Tymczasem konkurencja próbuje nadrabiać stracony dystans. Na drugim miejscu jest firma DPD, kontrolowana przez francuską pocztę, z 9 tys. automatów. Podium uzupełnia Orlen, którego sieć przekroczyła 6 tys. O czwartą pozycję walczą DHL (poczta niemiecka) oraz Allegro, czyli lider polskiego handlu internetowego – mają odpowiednio 5 i 4,5 tys. urządzeń. Stawkę zamyka Poczta Polska, chociaż udało jej się w ub.r. poszerzyć swoją sieć z 800 do 1,5 tys. Poczta zastrzegła nazwę Pocztomat, ale na razie jej nie używa.