Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Trump, mistrz negocjacji. To, co robi z cłami, jest tak śmieszne, że aż niewesołe

Donald Trump Donald Trump Evelyn Hockstein / Reuters / Forum
Świat patrzy oniemiały na to, co robi i mówi Donald Trump, serwisy fact-checkingowe nie nadążają z prostowaniem ekonomicznych bzdur, jakie produkuje jego ekipa. Jak w ogóle nazwać tę serię absurdalnych decyzji w sprawie ceł? Taktyką flood the zone? A może jeszcze dosadniej?

Dzień bez ustalania nowych ceł to dla Trumpa dzień stracony. Dlatego w ramach swojej ulubionej rozrywki (zawsze powtarzał, że będzie się przy wprowadzaniu ceł dobrze bawił) ogłosił, że wstrzymuje podwyżki ceł na 90 dni. W tym czasie wszyscy będą płacili stawkę podstawową, którą ogłosił niedawno, czyli 10 proc. Powód: kilkadziesiąt krajów grzecznie ustawiło się w kolejce i chce negocjować nowe zasady handlu z USA. I tylko Chiny są niegrzeczne i się buntują. Więc dostaną kolejną karę, co da im łącznie 125 proc. cła. Reszta niech przez 90 dni przemyśli swoje grzechy, jak okradała USA, eksportując na jej rynek towary.

Czytaj także: Trump „wyzwala” Amerykę cłami. Odegrał spektakl, który oznacza wojnę handlową. Nikt jej nie wygra

„Cła Trumpa”, serial nie do śmiechu

Gdyby to był scenariusz jakiegoś sitcomu, można byłoby uznać, że scenarzystów troszkę poniosło, ale to się dzieje naprawdę. Cały świat patrzy oniemiały, co robi i co mówi przywódca największego kraju świata, i nikomu nie jest do śmiechu. Zwłaszcza ludziom biznesu i politykom. Analitycy pytani o skutki ceł prezydenta Trumpa często nie wiedzą, co powiedzieć, bo wszystko mieści się poza skalą. Nie pomaga też analiza komputerowa, bo ekonometryczne modele aż takich kataklizmów nie przewidują.

Każdego dnia otrzymujemy kolejny odcinek serialu „cła prezydenta Trumpa”. I już nam się wydaje, że coś zaczynamy rozumieć, a tu przychodzi następny dzień i następny odcinek.

Reklama