Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Dzieci dadzą głos

Nawrocki gra w PIT 0. Tu w ogóle nie chodzi o dzieci. Tak niesprawiedliwego systemu nie ma nigdzie w Europie

Kontrakt podatkowy Nawrockiego to raczej objaw darwinizmu niż solidaryzmu społecznego. Kontrakt podatkowy Nawrockiego to raczej objaw darwinizmu niż solidaryzmu społecznego. Patryk Sroczyński
Na ulgach podatkowych dla rodzin z co najmniej dwójką dzieci, które chce wprowadzić prezydent Nawrocki, zamożne rodziny zyskałyby średnio 1080 zł miesięcznie, a najmniej zarabiające… 6 zł. Bo u nas nie chodzi o dzieci, tylko o wyborcze kalkulacje.
Ponad połowa podatników, teoretycznie uprawnionych do skorzystania z PIT 0, nie zarobi tyle, żeby z podniesienia progu do 140 tys. zł skorzystać.Patryk Sroczyński Ponad połowa podatników, teoretycznie uprawnionych do skorzystania z PIT 0, nie zarobi tyle, żeby z podniesienia progu do 140 tys. zł skorzystać.

Próg wielkości zarobków, do którego dla takich rodzin nie obowiązywałby PIT, w przypadku jednego rodzica pracującego wynosiłby 140 tys. zł rocznie. Jeśli oboje rodzice pracują i zarabiają rocznie 280 tys. zł, podatku od dochodów osobistych nie zapłaciliby wcale.

Karol Nawrocki projekt swojej ustawy o nowych ulgach dla rodzin z dziećmi podpisał w Kolbuszowej, której mieszkańcy tłumnie na niego głosowali. Nie powiedział im jednak, że te ulgi raczej nie są adresowane do nich, najwięcej skorzystają na nich rodziny najbogatsze. Stwierdzenie Zbigniewa Boguckiego, szefa kancelarii prezydenta, że ustawy Nawrockiego popiera 10,6 mln Polaków, więc liczy on także na poparcie marszałka Hołowni, wydaje się więc wzięte z sufitu. Projekt już został wysłany do Sejmu. Z uzasadnieniem, że ma na celu „zapewnienie ciągłości pokoleniowej, odbudowę potencjału demograficznego oraz wzmocnienie fundamentów społecznych Rzeczpospolitej”. Krótko mówiąc, dzięki nowym ulgom polskie rodziny zdecydują się na więcej dzieci. Demografowie, z którymi zmian nie konsultowano, są nimi przerażeni. Socjolodzy i specjaliści od podatków również. Przyjrzyjmy się.

Drugi próg podatkowy, wynoszący obecnie 120 tys. zł rocznie, zostałby podniesiony do 140 tys. zł. To akurat logiczne, wynika z inflacji. Z powodu rosnących cen w progresję, czyli 32 proc. PIT, wpadamy szybciej. Realnie przy tych samych stawkach podatek więc rośnie. Próg, od którego płacimy więcej, należałoby zwaloryzować, co kosztowałoby budżet 3 mld zł. Natomiast nielogiczne i wręcz absurdalne jest waloryzowanie progu ze 120 do 140 tys. zł tylko dla rodzin objętych PIT 0. Wszyscy pozostali podatnicy wpadaliby nadal w progresję 32 proc., gdy ich dochody przekroczyłyby pułap 120 tys. zł.

Czytaj też:

Polityka 36.2025 (3530) z dnia 02.09.2025; Rynek; s. 39
Oryginalny tytuł tekstu: "Dzieci dadzą głos"
Reklama