Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Bunt zwykłych miliarderów

Skąd sojusz technomiliarderów z MAGA? „Wśród prezesów zaczyna się rozwijać jakaś forma paranoi”

Donald Trump i Elon Musk ogłaszający rezygnację ze stanowiska w prezydenckiej administracji, Gabinet Owalny w Białym Domu. Donald Trump i Elon Musk ogłaszający rezygnację ze stanowiska w prezydenckiej administracji, Gabinet Owalny w Białym Domu. Kevin Dietsch / Getty Images
Jak amerykański sektor technologiczny przeszedł z lewicy na prawicę – mówi „Polityce” Jacob Silverman, autor książki „Gilded Rage”.
Jacob SilvermanFacebook Jacob Silverman Jacob Silverman

MATEUSZ MAZZINI: – Dzięki niedawnej decyzji walnego zgromadzenia akcjonariuszy Tesli Elon Musk ma szansę stać się pierwszym w historii ludzkości bilionerem. Najlepsze czasy dopiero przed nim?
JACOB SILVERMAN: – Niekoniecznie. Musk otrzymał plan dojścia do nominalnej wyceny jego majątku na poziomie biliona dolarów, niemniej żeby plan się zmaterializował, firma musi osiągnąć kilka bardzo ambitnych celów sprzedażowych. A z tym może być spory problem, głównie z powodu zaangażowania Muska w politykę w różnych miejscach na świecie. On regularnie teraz występuje na konferencjach partyjnych czy demonstracjach różnych radykalnych ugrupowań – wcześniej w Niemczech poparł AfD, Ligę Matteo Salviniego we Włoszech, teraz popiera ekstremistę Tommy’ego Robinsona w Wielkiej Brytanii – zwłaszcza jego ostatnia przemowa na wiecu przeciwko imigracji na Wyspach była szczególnie brutalna. To wszystko ma swoje konsekwencje, bo sprzedaż aut Tesli na niektórych zagranicznych rynkach, np. w Niemczech, wyraźnie spada, aż o 50 proc. Zrozumiałe jest, że wielu ludzi go teraz nie znosi, co odbija się na jego biznesach.

Tylko czy te decyzje konsumenckie mają szanse wpłynąć na jego postawę, nie mówiąc o poglądach i zaangażowaniu w politykę?
Niedawne votum zaufania ze strony akcjonariuszy to jedynie dowód na to, że Musk po prostu ma tych ludzi w kieszeni. Osiągnięcie wspomnianego biliona naprawdę nie będzie łatwe, bo w praktyce oznaczałoby, że Tesla musiałaby się stać najwyżej wycenianą na świecie spółką komercyjną, i to na poziomie kilkukrotnie wyższym od tego, co obserwujemy obecnie na rynku. Nie wydaje mi się to możliwe. W którymś momencie ten spektakl musi zostać przerwany, bo firma wcale nie sprzedaje tak wielu samochodów, jak się wydaje.

Polityka 49.2025 (3543) z dnia 02.12.2025; Rynek; s. 38
Oryginalny tytuł tekstu: "Bunt zwykłych miliarderów"
Reklama