Społeczeństwo

Głosy

Jak opowiedzieć Auschwitz

Leszek Zych / Polityka
Przed wejściem zakładasz słuchawki, przewieszasz przez szyję miniaturową stację. Ustawiasz falę. Nie musisz stać blisko głosu, który należy do przewodnika. Możesz oddalić się na długość fali i kontemplować Auschwitz na osobności. Możesz słuchać głosu, fotografując sobie Auschwitz jednocześnie.

Artykuł ukazał się w tygodniku POLITYKA w styczniu 2010 r. z okazji 65. rocznicy wyzwolenia obozu koncentracyjnego i zagłady Auschwitz-Birkenau

Kroki. Jeśli jesteś gimnazjalistą ze szkolnej wycieczki, głos w słuchawce irytuje cię jako dyscyplinujący. Czujesz się uziemiony, bo musisz milczeć. Przestawiasz kanały w elektronicznym gadżecie i bawi cię, że łapiesz głosy w obcych językach, należące do przewodników obsługujących zagranicznych turystów. Ale nikt nie upomina się o twoje skupienie. W Auschwitz minęły czasy pedagogicznego kiwania palcem. Emocje są twoją prywatną sprawą.

Pierwszy kadr w twoim komórkowym aparacie to brama z cynicznym logo zagłady (tymczasowo kopia). Na parapecie baraku obok bramy z logo siada kot. Oswojony, choć nie ma imienia. Nie boi się twoich kroków, polskich, żydowskich, brytyjskich, niemieckich, z całego świata. 2009 r. był rekordowy – 1,3 mln tych, którzy postawili tu kroki.

Lekcja. Na 65 rocznicę wyzwolenia obozu (27 stycznia) posiadacze głosów (przewodników jest 240) dostali identyfikatory z nowym symbolem Auschwitz – są nim tylko oczy. Stary symbol – trójkąt więźniarski na tle drutu i pasiaka – był konfliktowy, bo nie miał żółtej gwiazdy i przywłaszczał cierpienie głównie Polakom.

Przyjeżdżasz tu na ogół jedyny raz w życiu. To duża odpowiedzialność dla głosów – opowiedzieć ci obóz tak, żebyś go nigdy nie zapomniał.

W Auschwitz trwa wymiana pokoleń. 90 proc. zwiedzaczy to późne liceum. W tym wieku potrafisz siąść w porze lunchu pod krematorium i popić kanapkę coca-colą. Ze względu na twoją niepamięć wojny odbywają się liczne konferencje, na których eksperci od pamiętania wygłaszają referaty, jakimi symbolami do ciebie mówić.

Z referatów: Opowiadając o Auschwitz nie należy nadmiernie podkreślać jego wyjątkowości, gdyż może to prowadzić do błędnego przeświadczenia, że skoro był jedyny w swoim rodzaju, szanse na powtórzenie są nikłe. Wskazane jest, żeby głosy nie nosiły okularów; w tym miejscu ważne jest patrzenie w oczy.

Jeśli chodzi o twoje emocje, trwa dyskusja, jaką wybrać narrację, opowiadając o Auschwitz: stawiać na przeżywanie, gdyż jest znacznie trwalsze niż wiedza (narracja romantyczna), a może odwrotnie – odwoływać się do rozumu (narracja pozytywistyczna).

W zadaniu klasowym z cyklu: Twoje wrażenie z wycieczki, piszesz, że najbardziej zapamiętałeś hałdę włosów. Włosy należą do tak zwanych obiektów ruchomych.

Obiekty. Głos opowiada ci, że w gablocie jest 2 tys. kg włosów. Pod prysznicem z cyklonu B zmieniały nienaturalnie kolor w stalowosiny.

W kwestii włosów architekci ekspozycji prowadzą estetyczny dyskurs. Czy epatować ilością i – mimo insektów – konserwować kiście włosów za wszelką cenę? Czy może zostawić symboliczny warkoczyk i – czego domagają się niektóre środowiska żydowskie – udokumentować włosy i pochować je w ziemi? Żydzi mówią, że włosy są resztką człowieka, a co należy do człowieka, trzeba pogrzebać. Przecież grzebie się nawet skrawek skóry, która zostaje po obrzezaniu. Odbyło się specjalne posiedzenie Rady Etyki. Postanowiono jednak zostawić włosy, przynajmniej na jeszcze jedno pokolenie.

Reszta obiektów ruchomych już nie jest częścią człowieka. Buty – 80 tys. sztuk, walizy – 4 tys., okulary – 40 kg, garnki – 12 tys., 460 protez, 250 m dokumentów, w tym 48 tomów „Ksiąg zgonów”, puszki po cyklonie B – po 7 kg na 1500 Żydów.

Jeśli nie jesteś Żydem, przed gablotą z hałdą naczyń zauważasz, że garnki są tylko w trzech kolorach. Głos opowiada, że należały do koszernych rodzin wywożonych z getta, które przygotowywały się do rozpoczęcia życia w nowym miejscu. A co koszerna mama pakuje, jeśli ma pięcioro dzieci? Czerwony garnek jest do mięsa, biały do wody, a niebieski do produktów z nabiału.

Jeśli nie masz 14 lat, głos omija blok z rzeczami. Ale jesteś już na tyle duży, że możesz zobaczyć saunę, gdzie rozbierano, myto i golono. Idziesz po szklanej podłodze, słuchając głosu: Stąpamy po szkle przez szacunek dla ofiar, w beton pod szkłem wsiąkły łzy i krew. W zamyśle architekta droga po szkle symbolizuje dystans i bliskość; to, że dziś poruszamy się na zupełnie innej płaszczyźnie, nie tracąc z oczu tamtego świata. Szkło to też symbol kruchości życia. Szkło pod stopami zapamiętasz też jako drogę skupienia – śliskość powoduje, że idziesz ostrożnie.

Jeśli jesteś z Węgier, blok poświęcony zagładzie twoich Żydów oglądasz w przyćmionym świetle. Dźwięk przypominający bicie ludzkiego serca to obecnie światowy standard multimedialny w muzeach zagłady. Jeśli przyjechałeś z Francji, w swoim bloku słyszysz pociąg, który zatrzymuje się z piskiem na rampie. Wśród francuskich architektów ekspozycji trwa dyskusja, czy efekty specjalne, komputerowo pomagające wzruszeniu, nie są nietaktem w Auschwitz.

Jeśli nie jesteś Niemcem, w komorze gazowej zawsze zadajesz pytanie: Jak zachowują się tu Niemcy?

Tury. Więc jeśli jesteś Niemcem…

Twoje szkolne podręczniki do historii o Auschwitz są pod specjalnym nadzorem. Znajdują się w nich tak zwane polecenia dyskusyjne. Na przykład: Śmierć w komorze gazowej trwała od 3 do 15 min. Spróbujcie w klasie milczeć 3 minuty. Jesteś najbardziej oczytanym zwiedzającym. Do obozu jedziesz na tak zwany tur studyjny. W przeciwieństwie do Żydów twoi dziadkowie nie katowali cię martyrologicznymi wspomnieniami. Zdarza się, najczęściej przy rampie w Birkenau, że zdejmujesz słuchawki i krzyczysz na rodziców. Ale oni chcieli ci to powiedzieć, zanim umrą, że twoja świętej pamięci ukochana babcia była jedną z 80 tys. osób z obsługi SS. Czasem teatralnie podchodzisz do polskiego przewodnika i pytasz: Czy pani TERAZ poda mi rękę?

Nie lubisz scenicznych epitetów, używanych przez oprowadzające cię głosy. Twój techniczny pedantyzm pytań głosy tłumaczą psychiczną ucieczką. Można cię porównać do kogoś, kto irracjonalnie śmieje się w sytuacji ekstremalnej. Tak zachowywali się niektórzy więźniowie przed ścianą śmierci. Z niemiecką precyzją pytasz o konkrety, nazwiska, daty, dobowe wydajności krematoriów, o załogę SS, kim byli, gdzie mieszkali, sami czy z żonami i dziećmi? Dlaczego w wieżach wartowniczych SS nie ma okien? O obcięte włosy kobiet, z których produkowano twarde tkaniny, usztywniające mundury SS. Co z ludźmi, którzy to nosili? Przecież mogli się zatruć? Ktoś ich uprzedzał?

Jesteś dociekliwy. Dlaczego nie ma niemieckich napisów przy eksponatach? Skoro są po polsku, angielsku, hebrajsku? Głos ci odpowiada, że jesteś w komfortowej sytuacji. Wszystkie dokumenty w gablotach możesz przeczytać w swoim języku.

Badacze historii ankietują cię: Twoja wizyta w Auschwitz była wyzwalaczem wstydu czy nie? Skalę wstydu zbadano w procentach. Wbrew rozpowszechnionym opiniom, że „efektem ubocznym o znamionach katharsis jest wizyta w KL”, wstyd wyzwala się tylko u ok. 30 proc. respondentów.

Jeśli jesteś uczniem z Izraela, twoją wycieczkę finansuje wasze ministerstwo edukacji narodowej. Ma być martyrologiczna. Przed wyjazdem dostajesz instrukcję. Na przykład, że w hotelach musicie pukać do siebie w umówiony sposób. Trasa hotel–obóz, hotel–getto jest pomyślana tak, żebyś rozwinął swój patriotyzm. Jesteś zżyty z terminologią zagłady. W gazetach izraelskich o przegranym meczu czytasz: shoah. Na wycieczce po Polsce masz nabyć motywacji do służenia w wojsku, wyjechać zmieniony w prawdziwego żołnierza.

Przyjeżdżasz do Auschwitz ze swoim przewodnikiem. Czasem bierze ze sobą magnetofon i w krematorium włącza hebrajską muzykę; słuchając padacie sobie w ramiona. Ponieważ nasiąkłeś tym, że masz wyłączność na cierpienie, za głosami chodzą tak zwani przewodnicy merytoryczni – kontrolerzy obiektywnej pamięci.

W Polsce odbywasz dwugodzinne spotkania z licealistami. Mają zmienić obraz kraju, który znasz z czarno-białych zdjęć dziadków. Tłumaczycie polskim uczniom, że wasz Bóg nie jest po to, aby wam pomagać, ale by was osądzać.

Zauważono, że mniej płaczecie w Auschwitz w porównaniu z 1990 r. Wtedy to był standard, ten wasz szloch, to obejmowanie się. W dobrym stylu było zapłakać rzewnie i głośno. Dziś trendem jest jedna cicha łza. Tak jak płaczą Westy, czyli zachodni.

Westy i Easty. Odkąd Auschwitz weszło do Unii i pojawiły się tanie linie lotnicze, zaobserwowano tantaltourism, fascynację miejscami śmierci. Dlatego przed bramą z cynicznym logo słyszysz w słuchawkach, że w Krakowie, Wadowicach, Zakopanem jesteś tourist, tu – visitor.

Jeśli jesteś Anglikiem, sprawiasz wrażenie zarozumiałego. Kulturalnie się ciebie oprowadza po Auschwitz. Pytasz o zdrowie psychiczne głosów. Jak często robią tury? Czy mają psychologa? Głos mówi, że jeśli Polakowi coś leży na sercu, wyspowiada się albo wypije wódkę. Jeśli przyjechałeś z Irlandii, bardziej niż obóz ciekawią cię Polacy, którzy zalali twój kraj.

Jeśli jesteś Eastem z Korei, Chin czy Singapuru, sprawiasz wrażenie kogoś, kto zalicza Europę Wschodnią drobniutkim kroczkiem kury. Posłusznie przebiegasz przez Auschwitz za głosem. Pytasz o duchy. Czy duchy są w Auschwitz? Głos anglojęzyczny opowiada wam własną przygodę. Głos jechał pociągiem z Warszawy, a sąsiad z przedziału czytał książeczkę o radiestezji i całą podróż był niespokojny. Na końcu zapytał: Kim pan jest? Pan emanuje złą energią. Przyjąłem kilka wersji: albo pan jest chirurgiem, któremu umierają ludzie na stole, kogoś pan zabił albo jest ciężko chory.

Easty lubią takie opowieści.

Notatki. A jeśli jesteś licealistą z Polski, przed przyjazdem uczysz się pamiętania o Auschwitz z nowoczesnych podręczników za pomocą niestandardowych metod. Metody: mapa mentalna, metaplan, drzewo decyzyjne, metoda portfolio, tunel myśli. Hitem jest metoda: świadectwa audiowizualne, czyli wywiady z ocalonym. Czas trwania 3–5 min. Należy unikać fragmentów, gdzie ocalony reaguje w sposób skrajny, na przykład przywołane przeżycia wywołują u niego krzyk, głośny płacz lub inne.

Do Auschwitz wiozą cię nauczyciele, chcący być w zgodności z Podstawą Programową Kształcenia Ogólnego MEN (DzU z 2007 r., poz. 1100), pkt 1: rozwijanie dociekliwości poznawczej, ukierunkowanej na poszukiwanie prawdy, dobra i piękna w świecie.

Jeśli uczysz się w klasie informatycznej, jest z tobą świetny kontakt. Czyta się w twoich oczach, że rozumiesz. Ale nie ma w nich emocji. Zadajesz pytania na chłodno: Na jakiej zasadzie działała suwnica? Czemu komin był zbudowany tak, a nie inaczej? Dlaczego fotografowano więźniów w trzech pozach? Czy Żydzi kupują niemieckie samochody? Dlaczego Żydzi chcą przywłaszczyć sobie cierpienie?

Humaniści, te licealistki, nadwrażliwe, piszące wiersze, pytają: Jak ludzie umierali? Co czuły dzieci, które musiały zobaczyć w łaźni nagą matkę? Są zaskoczone, że spośród 720 osób z pierwszego transportu przeżyło ok. 300. Pytają, jak to możliwe. Licealistki notują w zeszytach: Ludziom młodym wydaje się, że świat do nich należy. Tymczasem człowiek nie funkcjonuje w świecie jako jednostka. Głos podaje przykład: Pewnemu więźniowi rozbiły się okulary. Było wiadomo, że bez nich nie przeżyje. Koledzy kilka dni odkładali swój chleb, żeby zdobyć nowe. Licealistki piszą nowe wiersze.

Jeśli mieszkasz w poprawczaku lub areszcie i masz otwartych wychowawców, zabierają cię na wycieczkę pedagogiczną do Auschwitz, bo jednoznacznie segreguje świat na czarny i biały. Głos powie ci, że każdy jest potencjalnym bohaterem, tylko czeka na swój czas, i że do zabijania niepotrzebne były specjalne predyspozycje psychiczne, tylko sprzyjające okoliczności. Najbardziej interesują cię tak zwane akcje, czyli bunty. Liczysz: skoro w Birkenau żyło nawet 90 tys. więźniów, jeden esesman przypadał na 40. Daliby radę go czapkami nakryć, skoro jedna klasa potrafi nauczycielowi włożyć na głowę wiaderko. Potem zawiozą cię do Wadowic, żebyś zobaczył, jak z architekta zła możesz przemienić się w architekta dobra.

Wychodząc oddajesz słuchawki do dezynfekcji. Zaraz włożą je następni. Jeśli jesteś Niemcem, w kiosku z pamiątkami wstydzisz się kupić książkę w swoim języku. Jeśli jesteś Skandynawem, wybierasz albumy ze zdjęciami. Jeśli Anglikiem – szklane kolorowe znicze, których nie ma w twoim kraju. Ozdabiasz nimi werandy. Pani Agnieszka ze sklepiku, rozumiejąca w english, słyszy, jak mówisz, że ten będzie dla Jane. Pod choinkę.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną