Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Dwie twarze dr. Dolittle

Weterynarze: jedni leczą, drudzy kaleczą

Medycyna weterynaryjna jest skupiona na leczeniu zwierząt domowych. Medycyna weterynaryjna jest skupiona na leczeniu zwierząt domowych. Klein J., Hubert M. / East News
Zwierzęta leczy się dziś i traktuje niemal jak ludzi. To jedna strona polskiej weterynarii. Druga – to maksymalna eksploatacja zwierząt. Czy weterynarz to wciąż jeden zawód?
Weterynaria klasyczna zajmuje się zwierzętami gospodarskimi i higieną produktów zwierzęcych.Thiriet Claudius/East News Weterynaria klasyczna zajmuje się zwierzętami gospodarskimi i higieną produktów zwierzęcych.

W czasach, gdy studiowałem, uczono nas prawie wyłącznie na temat zwierząt gospodarskich. Psy i koty stanowiły margines – wspomina dr Jarosław Tobolewski, weterynarz prowadzący gabinet w Toruniu i pomagający tamtejszemu schronisku dla zwierząt.

Bez znieczulenia

Bo też po to weterynaria powstała – by obsługiwać hodowców zwierząt. Psy czy koty, jako pozbawione wartości materialnej, na leczenie nie zasługiwały. Gdy chorowały, w najlepszym przypadku należał się im zastrzyk usypiający. Jednym z pierwszych zadań, jakie stały przed adeptem weterynarii, było przełamanie oporu przed zadawaniem bólu. Znieczuleniem posługiwano się powściągliwie. Przecież to tylko zwierzęta. Włodzimierz Kłaczyński, który pracuje w zawodzie ponad pół wieku, opisuje, jak jeszcze w latach 90. odbywały się tzw. demonstracje chirurgiczne, czyli uśmiercenie psa doświadczalnego po wszystkich możliwych okaleczeniach.

– Ówczesny prezes lokalnej izby weterynaryjnej kroił go w sieni, na jakimś stoliku, w brudzie i papraninie. Zwierzak w czasie zabiegu spadł mu na ziemię. Zero szacunku dla pacjenta. Nawet rąk przed operacją nie umył – opowiada. – To się bardzo zmieniło. Lekarze jeżdżą na staże zagraniczne, dostaliśmy zastrzyk Europy.

Jednak nadal są to trudne studia dla wrażliwców, którzy marzą, by być jak powieściowy dr Dolittle. Lidia Pawłowska poszła na weterynarię w wieku 46 lat. Odchowała dzieci i postanowiła spełnić marzenie życia. Dziś na warszawskiej Pradze ma swój gabinet Puchatek.

Żeby to osiągnąć, musiałam przejść wizyty w rzeźniach, patrzeć, jak zabija się cielęta, oglądać, jak gilotyna odcina głowy jadącym na taśmie kurczakom – wspomina.

Polityka 32.2011 (2819) z dnia 02.08.2011; kraj; s. 28
Oryginalny tytuł tekstu: "Dwie twarze dr. Dolittle"
Reklama