W gimnazjum w Z. w poniedziałki na dużej przerwie w toalecie na drugim piętrze dziewczyny łykają antyki. Metoda Yuzpego opisywana szczegółowo w Internecie na forach dla nastolatków: w ciągu 72 godzin po stosunku seksualnym bez zabezpieczenia trzeba wziąć po cztery pigułki jakichkolwiek dwuskładnikowych tabletek antykoncepcyjnych, żeby nie doszło do ciąży. Dziewczyny biorą i bez stosunku. Dziewice, żeby się nie wyróżniać, też łykają.
Lekarze – jak prof. Tomasz Niemiec ze szpitala Medicover, współautor książki „Zbyt młodzi rodzice” – ubolewają nad karierą, jaką robi wśród młodzieży taka dzika antykoncepcja, upatrując w tym pokłosia marnej edukacji seksualnej i kłopotów z dostępnością do przyjaznej służby zdrowia. Dziewczynom z gimnazjum w Z. wspólne rytuały dają przede wszystkim poczucie przynależności do grupy. Co równa się poczuciu bezpieczeństwa. Ale mówią też: lepiej łyknąć, jakby co.
Że seks zszedł do szkół, wynika z badań (m.in. tych ogłoszonych w 2011 r. pod hasłem „Zbyt młodzi rodzice”): połowa 15–16-latków i ponad jedna piąta 13–14-latków w Polsce ma już za sobą pierwszy raz. Ot, wcześniejsze o parę lat niż dawniej dojrzewanie płciowe plus ciągła stymulacja erotyką z reklam, mediów, Internetu.
Ale teraz to bywa całkiem inny seks. Przemoc się seksualizuje i – odwrotnie – seks się brutalizuje.
Na początku lat 2000. ostro w górę poszła częstotliwość zachowań agresywnych wśród uczniów i tak już zostało. Ponad jedna trzecia gimnazjalistów przyznaje badaczom z pracowni Pro-M przy warszawskim Instytucie Psychiatrii i Neurologii, że pada w szkole ofiarą przemocy. Potem dzieci odkryły, że najboleśniej poniża się seksem. Dekadę temu znęcanie się i upokarzanie kończyło się na głowie wsadzonej do klozetu.